Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2012

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Ciężko się zrzuca kilogramy w mrozie

Wtorek, 31 stycznia 2012 · Komentarze(3)
Zrzucanie wagi padło w zeszły piątek wraz z przyjściem mrozów. Dzisiaj potężny schabowy a na deser dwa naleśniki na słodko - z jabłkami a drugi z serem. W brzuchu rozpaliło się ciepełko :-)Ale ciągle mi mało. Myślę, że to wszystko przez mróz. Nie będę więc walczył z naturą. Przeczekam.



No a dzisiaj 40 minut na bieżni w drugiej strefie i WT. Nie dałem rady iść pobiegać rano - więc pełen obaw o wolną bieżnię poszedłem po pracy. I szok...bo pusto! Mrozik trochę widać wystudził zdrowe masowe zapędy do bycia fit.
No i tak.

Żuki 2

Poniedziałek, 30 stycznia 2012 · Komentarze(0)
Poniedziałek - coś miałem mądrego napisać ale już nie pamiętam. Zimno dzisiaj rano (-14C) ale po sobotniej wyprawie w góry, nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.



Wieczorem więc runda po markecie i dźwiganie zakupów na plecach do domu. Na koniec skok na basen. Dzisiaj drugi dzień ćwiczeń z żukami. Nie było zbyt dobrze - niepotrzebnie się najadłem przed samym basenem. Ledwo wytrzymałem 40 minut. Basen, swoją drogą, opustoszały. Trudno się dziwić. W szatni i pod prysznicami niezbyt ciepło...dopiero po chwili zauważyłem w rogu kaloryfer, przy którym przestałem się trząść z zimna.



No nic. Byle do przodu.

Dzisiaj znowu śpię w ubraniu

Sobota, 28 stycznia 2012 · Komentarze(3)
W Katosach rano -11. W górach na dole -12. Nie ma gdzie zostawić samochodu. Wszystko zasypane. Zwijałem dłonie w środku w rękawiczkach w pięści by jakoś ogrzać zmarznięte palce. Na szczęście potem było lepiej.























Najpierw Rysianka, potem Trzy Kopce i Hala Miziowa. Bez rakiet nie było lekko. Pod Pilskiem dopiero po 14.tej a kawał drogi do Sopotni. Najpierw po śladach jakiegoś zbłąkanego narciarza. Czasem do kolan, czasem do pasa. Potem już na rympał przez zaspy, trochę po śladach zwierząt, trochę na azymut.
No nic. Udało się. Wiem dobrze, że optymizm w górach = kłopoty ale tym razem los był łaskawy i wszystko poszło dobrze.
Siedzę od godziny w domu w dwóch bluzach i nie jest mi za ciepło. Brrr

Za szybko

Czwartek, 26 stycznia 2012 · Komentarze(5)
Pośpieszyłem się z odbębnieniem biegania. Zamiast wieczorem, poszedłem rano. Raz że wszystkie bieżnie były zajęte - jakiś prawdziwy szturm ludzi (nigdy wcześniej niespotykany o tej porze) i drużyny AZSu, dwa że nie było przyjemne. Odczekałem swoje i pobiegałem. Tętno wyższe o ok 5-7 uderzeń o typowego przy tej prędkości. Niepotrzebny był zresztą pulsometr by czuć, że nie jestem wypoczęty po wczorajszym basenie. No nic. Człowiek długo się uczy :-)



A wieczorem WT
No i tak.

Jak Concordia. Lekcja pływania nr 9.

Środa, 25 stycznia 2012 · Komentarze(6)
Znaczy zatopiony. Ćwiczenia podane dzisiaj przez tresera dobijały mnie jedno po drugim. Zaczęło się od wykończenia nóg (pływanie na samych nogach) by potem przejść do ćwiczeń typu walka o powietrze (np. płynięcie z jedną ręką wystającą z wody prosto w górę). Ech kurde. Tonąłem i tonąłem a gość nie był w stanie mi wyjaśnić co robię źle, że tracę pułap lub co mam robić by utrzymać się na powierzchni. No nic.

Zapytałem się o ćwiczenie z nożną "płetwą rekina"...tzn zapytałem czemu służyło to ćwiczenie, które pogrążyło nas w zeszłym tygodniu. Więc było to jedno z ćwiczeń "utrdniających" pływanie, ogólnorowzwojowych uczących koordynacji i większej świadomości tego co się w wodzie ze swoim ciałem robi. Ponoć, trenerzy mają cały worek tego typu ćwiczeń, którymi lubią urozmaicać (czytaj. znęcać) zajęcia swoim podopiecznym (płynięcie z przywiązanym wiaderkiem, spadochronem, w butach, z ciężarkami...).

p.s.1
Ciekawy filmik z Andy Pottsem na temat błędów w kraulu znalazłem w necie


p.s.2
Miałem nosa na temat zegarków Timex. Były i są najelpsze!




No i tak

Jest dobrze

Wtorek, 24 stycznia 2012 · Komentarze(0)
Mały remament w planie treningowym i już czuję, że jest dobrze. Basen z wtorku przerzuciłem na poniedziałek, zostawiając we wtorek bieganie i WT. Środa basen - lekcja pływania, czwartek - bieganie + WT, piątek wolny no i kopniak w weekend.
Dzisiaj po bieganiu na bieżni i wczorajszym basenie nie czuję się przemęczony - a wręcz przeciwnie. Jest więc dobrze.



Trochę bolą mnie mięśnie rąk po niedzielnym WT ale ten wątek idzie osobnym torem.
No i tak.

Dwa żuki

Poniedziałek, 23 stycznia 2012 · Komentarze(3)
Dzisiaj był pracowity dzień. Zaczęło się od tego, że nastraszył mnie Sylwian pisząc, że zaczyna brakować miejsc noclegowych w Istebnej na Trophy w czerwcu. Pomyślałem, że zerknę do netu zobaczyć jak wygląda sytuacja - a skończyło się, że za trzecim telefonem zarezerwowałem nocleg. Miałem nadzieję jechać tam w marcu i znaleźć coś fajnego na miejscu - czegoś co niekoniecznie jest w internecie a co byłoby blisko rzeki i w miarę rozsądnej cenie. No ale wygląda na to, ze to już mam za sobą. Pani nie przestraszyła się jak zacząłem mówić o rowerze - "Kolarz?nie tokich cudoków to ja miała" No to wziąłem :-) Tak sobie zresztą pomyślałem, że jedną z możliwości dla których nie ma opcji noclegu w gimnazjum w Istebnej jest to, że zmniejszało to ilość poszukujących noclegów w prywatnych kwaterach o połowę. A tak przypuszczam, że 95% kwater w tym terminie w Istebnej będzie pełnych bez względu na pogodę :-)



Potem było i się działo...
a wieczorem poszedłem na basen zabierając ze sobą żuczki.





Żuczki to mój gwiazdkowy prezent do utrudniania sobie życia. Nic nie poczytałem o tym, tylko usłyszałem, że uczy to zmniejszania oporu w wodzie bo ręce przestają napędzać. Rzekomo jedynym sposobem płynięcia jest odpowiednie układanie ciała...no i nogi (których staram się nie używać z uwagi na triathlonowe zakusy)
Myślałem, że będzie ciężko. Przed oczami miałem obraz, że po założeniu będę machał rękami i będę stał w miejscu... No ale myliłem się. Na początku było rzeczywiście trochę dziwnie...ale po jakimś czasie ruszyłem w miarę normalnie. Dziwne wrażenia. Po kilku basenach zapomniałem, że mam ciężko i czułem się jakbym pływał normalnie (jedynym wskaźnikiem, że pływam wolniej był pan z brzuchem który ciągnął się za mną płynąc żabką).
Ale najdziwniejsze uczucie czekało mnie po ściągnięciu żuków. Mogę to opisać chyba słowami - nagość w rękach :-)
No nic. Jak poczytam, że to przynosi jakieś korzyści to jeden dzień pływania poświęcę na żuki.
&feature=player_embedded

Zmniejszam objętość

Niedziela, 22 stycznia 2012 · Komentarze(2)
Pierdzielone lekcje pływania w środę rozpieprzają mi cały cykl odpoczynku i regeneracji w ciągu tygodnia. Przy intensywnym treningu w weekend i obłożonych dniach we wtorek, środę i czwartek - ciężko mi ostatnio dojść do siebie. Znaczy to że objętość mam ustaloną na styk...ale brak mi mechanizmu wygaszania zmęczenia po jakimś sporadycznym cięższym dniu.

Najlepiej było by mi obłożyć wtorek, czwarek i cały weekend. Poniedziałek, środę i piątek zostawić odpoczynkowymi. No nic...nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Dzisiaj więc lekko - spacerek regeneracyjny i WT.

Akustyka lasu

Sobota, 21 stycznia 2012 · Komentarze(0)
To musi być częsty dylemat każdego kto nie ma trenera...Planowałem iść biegać do lasu ale po zerknięciu rano za okno i na termometr (chlapa i zero stopni) zacząłem poważnie brać pod uwagę bieżnię. Sucho, ciepło i muzyka disco. Brrrr. Znaczy wszystko czego nie lubię :-). Ubrałem się i poszedłem do lasu.
Już po pierwszych krokach wiedziałem, że będzie dobrze. Zero wiatru, pusto i kompletna cisza. W towarzystwie dźwięków skrzypienia śniegu pod butami i swojego cięższego oddechu dokonałem dużej pętelki (ok 7km). Las zimą jest jedyny w swoim rodzaju. Jest po prostu niesamowicie. Niech wszyscy ci, co nie lubią śniegu przeniosą się do Rumuni. Nie po to się urodziłem na północy europy by mieć włoską zimę. Śnieg ma być i już!





No i z uwagi na szczególny dzisiejszy dzień - wsiadłem w samochód i pojechałem odwiedzić swoją 94 letnią babcię. Przez to, że poodwiedzałem przy okazji trochę rodzinki - przekraczyłem wszystkie ustalone limity kalorii na ten miesiąc ;-)

Wieczorkiem zdążyłem jeszcze na basen...Ale cóż.. Dzisiaj słabo szło. Tak myślę na pocieszenie, że z pełnym brzuchem to i Phelps nie daje czadu..

No i tak.

Dzisiaj zrobiłem coś dziwnego

Czwartek, 19 stycznia 2012 · Komentarze(0)
Wracając z pracy podczas 15 minutowego marszu analizowałem dane wejściowe - lekki ból lewej pięty i podbicia, odczwane niewyspanie i zmęczenie, założone i zaplanowane dzisiejsze bieganie, trening siłowy i ewentualne pływanie...no i chlapę za oknem.

Dylemat wydawał się początkowo prosty - czy biec 40 minut czy godzinę i czy iść jeszcze na basen. Ale zanim doszedłem do domu wynik przemyśleń nawet mnie samego zaskoczył - zjeść dobry posiłek, wziąć aspirynę i wskoczyć pod kołdrę. Cóż...jak to piszą sławy trenerskie - lepiej być niedotrenowanym niż przemęczonym lub chorym. I basta. Więc dzisiaj i jutro olewam cały trenigowy interes!
p.s.
Pan z allegro wczoraj przysłał mi nowy zestaw trx'a. Solidna firma. Więc na razie mam dwa - ale jak tutaj teraz nie być uczciwym - więc ten reklamowany odeślę.