Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:279.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:69.88 km
Więcej statystyk

U Małgośki

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Odzwyczaiłem się od górala. Jeździ mi się na nim teraz jak traktorem. Ciężki, wolny i trudny do rozbujania. Nie wiem skąd to się bierze. Myślę, że chyba z tego, że mam na nim inną pozycje niż na kolarce i że pracują ciut inne mięśnie w nogach i w innym ustawieniu. To samo wrażenie miałem gdzy jeździlem przez jesień, zime i wczesną wiosnę na góralu a potem siadłem na kolarkę. Miałem wrażenie jakbym pierwszy raz usiadł na rower a nogi trzęsly się ze słabosci.
No nic. Może jest to kwestia popracowania nad ustawieniem się na siodełku - tak by jazdy na nich uzupełniały się wzajemnie. Pomyslimy.
Rano zerknąłem na sat24.com. Widać na nim było nasuwajace się pasmo deszczowych chmur. Już zalewaly Niemcy i weszły na zachodnia Polske. Tak sobie obliczylem na oko, że za 1.5 -2 godziny pojawi się deszcz i tutaj. No nic. Zapakowałem do tatanki kurtkę, sucha bieliznę na zmianę, ochraniacze i membrane pod kask. Wyjechałem we mgle.


Kierunek Wambierzyce











W Wambierzycach chciałem kupić coś do pica (nic ze sobą nie zabrałem) , banany i może wafelki. Spożywczak w centrum był otwarty ale i otoczony miejscowymi chlejacymi poranne, niedzielne piwko. Ustawiłem rower przy samych drzwiach by widzieć go dobrze. "Weź go do środka jak się tak boisz" podśmiewał się jeden z nich. Nic.Jak dowiedli amerykanscy uczeni, po 2 piwach odwaga i elokwencja się zwiększa.
Potem w kierunku Polanicy i Kłodzka.





W Kłodzku byłem na koloniach chyba w 84 roku. Chciałem znaleźć szkołę w której nocowaliśmy, gdzie boisko otoczone było murem ze śladami po kulach (chyba egzekucjach) i zaczynała się tam fosa chyba no i dalej wejścia do labiryntów.
Szkołę znalazłem.Teraz to gimnazjum/liceum Reymonta.

Potem do centrum. Zapytałem się miejscowego gdzie tu można zjeść obiad..nie chcąc stołować się w rynkowych restauracjach przeznaczonych dla turystów. Trafiłem w dziesiątkę bo gość mnie pokierował do baru u Marysi. Obsługa i jedzenie super. Spragniony zamówiłem do pierogów 2 kompoty.





Potem wyjazd w kierunku Bardo. Zaczęło padać. Deszcz prześladował mnie już do końca…wzmagając się dość intensywnie koło Srebrnej Góry.





I deszcz






Takie coś siedziało w trawie przy drodze:



No i przez las

Ujęcie wody pitnej w Bardo


Pod górę na Srebrną Góręę


Nakaz skrętu w prawo..
.




Już widać twierdzę:


I szczęśliwy powrót:


Wszystko max przemoczone:


Intensywny weekend za mną. Jutro w końcu odpoczynek.

The perfect run

Sobota, 30 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Rano wyjazd rowerem na basen. Słonecznie. Po drodze szczekające pieski. Do kieszonki już na stałe wkładam kilka kamyków. Basen otwarty miał być od 11. Myślałem, że będzie sporo ludzi w godzinie otwarcia ale było pustawo. Na basenie spotykam poznanego wczoraj trenera z Wrocławia. Pływał sobie na torze obok. Popływałem.
Po to wziąłem rower (a nie pobiegłem) by nie zmęczyć nóg zbytnio przed bieganiem popołudniowym. Bo w planie miałem długie wybieganie. Właściciel kawiarni, w której zamówiłem kawę z lodami (ptfu paskudztwo), powiedział mi żebym wracał przez Ścinawkę - wtedy uniknę kilku ostrych podjazdów z mojej typowej drogi. Posłuchałem. Dojazd jednak nie okazał się prosty…i skończyłem w gęstym lesie na leśnych drogach na ostrych podjazdach. W dodatku nieoznakowanych. Nogi błagały o litość. Sunąc też czasem bezdrożami w końcu wyjechałem prawie do początku swojej drogi objeżdżając Górę Św. Anny..i zaliczyłem normalnie ostatnie podjazdy.


Nogi trzęsły mi się jak galareta od zmęczenia. Poleżałem jednak z 30min z nogami do góry i poszedłem o 16tej zrobić długie wybieganie.
Biegło się przecudnie. Bosko. Bosko. Bosko. Raz w roku mam taki dzień, w którym biega się w sposób szczególny. Nie tylko na endorfiny ale z uwagi na otoczenie i pogodę. I w 2014 to było dzisiaj. Przy pierwszym przystanku wyłączył mi się telefon z endomondo..więc track trasy nie powstał. A szkoda. Liczę, ze 20km to przebiegłem. Może i więcej.





























Na koniec nawet wyszło słońce. Dotarłem padając ze zmęczenia i pragnienia. Pani Sabina uratowała mi życie i zrobiła mi cały dzban kompotu. Byłem tak spragniony, że wypiłem od razu cały. Chyba ze 2.5 litra. Potem jeszcze piłem i piłem…i piłem. I tylko myślałem, kiedy zacznie się bieganie na sikanie. I o dziwo! Nie zaczęło się. Nie wysikałem tych 5-6 litrów które wypiłem po powrocie (nie licząc dwóch piwek) :-)

Muszą kur..być dwie pany żeby wyjazd był udany

Niedziela, 10 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Miało być leżenie w łóżku do obiadu...ale nie było..bo przyszedł sms "to dawaj, za godzine pod wieżą"
No to wybyłem, dopompowuje koła, wybiegam. Sprawdzam - rower jest, kask jest, ja jestem, klucze do auta są..-wszystko jest. Jadę 100m, stawiam rower pod autem otwieram bagażnik a tu "jebudu" eksplodowalo przednie koło. Sprawdzam czy opona cała - cała! Wyrzucciło ją tylko z jednym miejscu z obręczy.
No więc jadę. Dojechałem, zmieniam dętkę i jedziemy z Sufą na kółeczko...gdzieś.

kręcimy

fajna traska bo dużo cienia

potem pływamy


a potem znowu



aż mi Sufa zaczął uciekać... i gonię i gonię i dogodnić nie mogę. Patrzę na tył - a tam resztki powietrza w kole :-/ Znowu pana.



a tu się leje z kolegi 8 pot:


A tu słoneczko zachodzić zaczyna


i tu dolny sprint


a tu musieliśmy ustąpić


No i końcówka


Iśmy dojechali.

Najpierw padła bateria..zaraz potem ja

Sobota, 9 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Bieganie najlepszą trasą biegową na świecie...Opuszczony trening w zeszłym tygodniu zrobil swoje. Przeliczylem się. Ostatnie km szedłem pieszo - zaraz po tym jak padła bateria.