Od niedzieli jestem uziemiony jeśli chodzi o bieganie. Dzisiaj rowerek. Na radarze widziałem że burza idzie w kierunku Częstochowy więc mimo czarnego nieba na horyzoncie śmiało jechałem.
Przed wyjściem do lodówki włożyłem piwko - coby lepiej się wracało.
Potem lużno z R2 standardową pętlę wokół Pyrzowic. Tak zastanawiałem się w jakim stroju się stawi. Gdy było 13C to przyjeżdżał w krótkich gaciach i krótkim rękawku. Dzisiaj ponad 20C...wypadało by w samych kąpielówkach...ale był tylko symboliczny bezrękawnik.:-/
Na koniec krótkie bieganie. Rano oczywiście wybory.
Wziąłem rozladowany telefon...i wytrzymał z trackiem tylko do 15km. Niemniej...to wg mnie najlepsza trasa do biegowych treningów na świecie. Jest wszystko...pola, lasy, podbiegi (tych jest sporo), w większości miękkie podłoże, uroczysko bukowe, schody w gorę, wiadukty, jeziorka...i czasem dziki :-/ Bieganie po asfaltowej pętli w parku do tej trasy się po prostu nie umywa. Pd koniec trasy przy kopalni...są 3 sklepy z piwkiem i oshee...do wyboru - z lodówki lub nie. Bajka.
Trochę się najpierw spieszyłem by zdążyć przed burzą usunąć się z otwartego terenu ...potem osatnie km...znowu.
Bajkowy wieczór. Jak się szybko okazało do aparatu, który zabrałem ze sobą, nie włożyłem karty. I zdjęć nie zrobiłem...bo chociaż aparat ma wewnętrzną pamięć to kabelka do niego (by potem te fotki z wewnętrzej pamieć zgrać) od lat nie widziałem No nic. W parku jeździć się nie dało..zresztą...szkoda życia. Plan był więc taki by przez 45 min spróbowac jak najdalej dojechać w kierunku Pyrzowic...a potem by nie było nudno podczas powrotu - spróbować wrócić w ciągu tych 45 i dojechać do klatki pod domem. Nudno więc nie było.
Z 78 za Świerklańcem przed skrętem w lewo obrociłem się za siebie by zobaczyć czy droga wolna. Samochodów nie było...ino był jeden taki co mi siadł na kole. "Cze. W końcu fajno pogoda niee?" zagadał z max ślunskim akcentem po ustawieniu równolegle do mnie. Ubrany chyba jak ja w zimie..no może tylko ochraniaczy nie miał - ja wiosennie, w krótkie spodenki. Trochę my pojechali więc razem - prawie do Pyrzowic. Tempo jazdy podniosło się i człowiek nie skupiał się tak na zmęczeniu jak przy jeździe solo. Fajnie się jechało. Potem już giro wokół Pyrzowic solo i powrót przed 'drogę krzyżową' 5minutowe transitions (w tym małe piwko w ramzesie) i bieganie.
Pierwsze przebłyski słońca na trasie
Długie spodnie suszą się jeszcze na balkonie po czwartku..więc krótkie gacie i podkolanówki...tym razem męskie.
1 tydzień i 2 bliskie spotkania. Biegłem jak umarlak najlepszą trasą biegową na świecie...do momentu gdy na bukowym uroczysku nasze spojrzenia się spotkały. A ponieważ okoliczne drzewa były łyse tak do wysokości 3m..kierunek biegu zmienił się o 180stopni, nogi jakoś same wydłużyły krok ;-)
To był bieg. Zapomniałem o wszystkich bolączkach. Stadko było z maluchami.
Tym razem i wiało i padało. Cały park mój. Pierwsza mokre na tyłku po 3km...po 10ciu już mokry na amen. Po jakimś czasie wysypało biegaczami ...wśród nich pan August superruner..może miał jaką szkółkę dla biegaczy?
pacemakerzy
Chciałem uwiecznić pana Augusta ale nie wyszło cosik.. .
tutaj standard
no i pusto
Fajnie się jeździło...i tym razem mnie przypiździło. Po powrocie zmiana odzieży i 20min biegu. Na koniec aspirynka.
...a nie było. W ciągu dnia wiało i padało...No i wszystkim się chwaliłem, że ja to w taką pogodę idę trenować na rowerze. Ale pogoda się uspokoiła i niewiele padało. Nie przemokłem...trochę zimno było w ręce. Jechało się ciężko...i słabo coś ciągnęło pod górkę..miałem czas więc pstryknąć sobie selfie.
Bo dzisiaj podczas objazdu testowałem żel który smakuje jak lek osłonowy na wrzody żołądka lub pasta do zębów tutti frutti (chociaż chyba pasta smakowała lepiej). No nic. Może i ma się poczucie, ze w ustach ma się coś wielce przetworzonego i chemicznego ale rzeczywiście nogi kręcą dobrze. Gdy testowałem to podczas chodzenia po górach to niby też było na początku dobrze ale po zejściu cosik mnie muliło - i nie byłem pewien czy prze z ten żel czy przez wodę z kałuży..a w zasadzie ze strumienia, której się napiłem. Na biku efektów ubocznych nie było i kręciło się dobrze...pomagało też to, że był pod ręką bidon z wodą...bo żel jak wspominałem ma konsystencje pasty do zębów i trochę gęsty. No nic. Testy zakończone plus minus pozytywnie. Będzie to jakaś odmiana do sis'ów które mam już przetestowane i używam od lat - ale tylko na zawodach. (przed lotniskiem nastąpił ten moment)
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.