Dwa żuki
Potem było i się działo...
a wieczorem poszedłem na basen zabierając ze sobą żuczki.
Żuczki to mój gwiazdkowy prezent do utrudniania sobie życia. Nic nie poczytałem o tym, tylko usłyszałem, że uczy to zmniejszania oporu w wodzie bo ręce przestają napędzać. Rzekomo jedynym sposobem płynięcia jest odpowiednie układanie ciała...no i nogi (których staram się nie używać z uwagi na triathlonowe zakusy)
Myślałem, że będzie ciężko. Przed oczami miałem obraz, że po założeniu będę machał rękami i będę stał w miejscu... No ale myliłem się. Na początku było rzeczywiście trochę dziwnie...ale po jakimś czasie ruszyłem w miarę normalnie. Dziwne wrażenia. Po kilku basenach zapomniałem, że mam ciężko i czułem się jakbym pływał normalnie (jedynym wskaźnikiem, że pływam wolniej był pan z brzuchem który ciągnął się za mną płynąc żabką).
Ale najdziwniejsze uczucie czekało mnie po ściągnięciu żuków. Mogę to opisać chyba słowami - nagość w rękach :-)
No nic. Jak poczytam, że to przynosi jakieś korzyści to jeden dzień pływania poświęcę na żuki.
&feature=player_embedded