Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:604.00 km (w terenie 359.00 km; 59.44%)
Czas w ruchu:37:10
Średnia prędkość:14.78 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:46.46 km i 2h 51m
Więcej statystyk

znowu jestem poobijany...

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(2)

Rano bieganie - średnia pętla.
Potem rowerem do pracy. Niby miało być standardowo ale nie było. Wszystko za sprawą pięknego, upalnego dnia, który był i piątkiem i końcem roku szkolnego i początkiem wakacji. W takie dni lepiej siedzieć w domu i unikać jazdy samochodem czy rowerem.
Tak więc jechałęm swoją sprawdzoną trasą gdzie mam do przejechania też kawałek po chodniku. Pieszych prawie tam nie ma (czasem ktoś chodzi z psem) więc jedzie się bezpiecznie. Niestety na tymże chodniku zaparkował ktoś samochód. Jadąca z przeciwka pani na dużym miejskim rowerze (z koszykiem przy kierownicy) by ominąć samochód zjechała na moją stronę. Minąć się jednocześnie nie mogliśmy. Sytuacja wydawała się jednak całkowicie do opanowania. Wystarczyło by każde z nas zwolniło. Ja wcisnąłem hamulce i prawie, że zatrzymałem się. Pani natomiast z jakiegoś powodu nie rozpoczęła w ogóle hamowania. Nie wiem dlaczego. Może nie widziała nic przez swoje ciemne okulary przeciwsłoneczne, może uważała, że zniknę, a może spanikowała. Tak pędząca jakieś 20-25km/h petarda przywaliła we mnie z całym impetem rzucając mnie jakieś metr, półtora w tył. Podnisłem się i zapytałem czy pani nic się nie stało. "Nic". Jednak jej twarzy widać było "megawkurw" pełen jakiś pretensji. Podniosłem jej rower i pomogłem doprowadzić go do pełnej sprawności. W zasadzie poza tym, że spadł łańcuch i wyleciały rzeczy z koszyka nic nie było.
Ja poczułem wgniecenie od koszyka pod żebrami, obite lewe kolano i na piszczelu zobaczyłem puchnącą z każdą chwilą ogromną, czerwoną bułę. Przednie koło wygięte z jednej strony jakieś 10cm.
Ponieważ pani dalej patrzyła na mnie z mega pretensją czekając zapewne na przeprosiny, spokojnym głosem powiedziałem, że skoro u niej jest wszystko w porządku to chciałbym zobaczyć jej dowód osobisty.
Mega pretensja na twarzy zmieniła się w mega osłupienie. "A po co?" zapytała. "Bo wjechała pani we mnie i zniszczyła mi pani rower" Kobieta nie wierzyła, więc pokazałem jej wykrzywione koło dodając ile kosztowało. Pani zaczęła coś bełkotać, że każde z nas jest równie winne i że ona musi jechać bo się śpieszy do pracy. Spokojnie jej przedstawiłem swój punkt widzenia argumentując, że zjechała na mój tor jazdy a obowiązuje ruch prawostronny ;-). Zacząłem blefować, że takim razie zrobię fotki i wezwę policję. Oczywiście, policja w takim wypadku wlepiłaby mandat nam obojgu za jazdę chodnikiem (a panu z samochodu za parkowanie) i za bezpodstawne ich wezwanie.


Pani jednak chyba zrozumiała i zaczęła mnie w końcu przepraszać.
No nic. Tak czy owak odpuściłem. Sam miałem za 30minut umówione spotkanie a musiałem dojechać, wykąpać się i przebrać. Rozpiąłem hamulec przedni i jadąc tak z majdającym na boki tworem kołopodobnym dojechałem do pracy.
Na rehabilitacji jak zobaczyli moje nowe obicia to potraktowali mnie nadzwyczaj łagodnie. Plusy więc jakieś jednak były..
Powrót też z "przygodami"...bo niestety koło ocierało przy każdym obrocie lekko o szczęki hamulca. Zignorowałem to myśląc naiwnie że tak dojadę do domu. No niestety. Od tego tarcia przetarła się na boku opona i dętka strzeliła z hukiem. Dziura na kilka cm. W zasadzie nie do załatania.




Rozłożyłem narzędzia na słoneczku i zabrałem się za naprawę. Dzięki specjalnemu miejskiemu zestawowi zawierającemu kawałek powertape, klucza do szprych no i dętki, po 30min uruchomiłem rower w trybie mocno awaryjnym i tak po ponad godzinie dojechałem do domu.





Ufff...Ale to nie był koniec dnia. Wieczorem uroczyste i oficjalne zakończenie pewnego zakładu....

bike2job i nic

Czwartek, 28 czerwca 2012 · Komentarze(1)
Nie ma tutaj dzisiaj nic do czytania.

Za to jutro dzień zaplanowany od wczesnego rana do późnego wieczora..przed i w pracy... i po pracy.

reh+25un

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Nie dałem dzisiaj sadystom połamać kręgosłupa na rehabilitacji. A próbowali...pod pretekstem odblokowywania spiętych partii mięśniowych.

W dodatku pomyliłem się co do planu treningowego i myślałem, że dzisiaj mam 50'. Po wczorajszych doświadczeniach postanowiłem nie jechać rowerem do pracy by biegać wieczorem na mniej obciążonych nogach. Przed wyjściem jednak spojrzałem do planu i okazało się, że 50' było na wczoraj a dzisiaj 20-30. No nic.
Bieganie bez roweru w nogach to czysta przyjemność. Lekko i bezobjawowo.


No i tak.

bike2job + 30'un

Wtorek, 26 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Aereodynamika boczna roweru bardzo słaba. Przy dzisiejszych podmuchach musiałem mocno trzymać kierownicę by zachować kierunek jazdy. Powrót podobnie. Po drodze pstryknąłem fotkę ale zapomniałem włożyć kartę pamięci i fotka znowu trafiła do pamięci wewnętrznej. Problem w tym, że od jakiegoś czasu nie potrafię znaleźć przewodu do aparatu - by zgrać te parę fotek.

Rano świadomie i z pełną premedytacją popełniłem błąd treningowy i bieganie przerzuciłem na wieczór. Mimo, że wolno to biegło się po prostu źle.

bike2job + reh + ong

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Mocno wiało ale ważne, że mimo prognoz nie padało.
Na rehabilitacji sadysta wyszukiwał na barku i na wysokości łopatki wszystkich obolałych miejsc i się nad nimi znęcał. Mówił mi jak to się nazywa ale nie zapamiętałem. Chodzi o jakieś ogniska wokół mięśni, które były zbyt długo spięte lub naprężone podczas urazu i nie funkcjonują dobrze.
Wieczorem podkusiło mnie by zagrać w pingla. Złośliwy kolega wystawiał mi prowokujące wysokie piłki no i przywaliłem w jedną. Raz że nie trafiła w stół a dwa, że zabolało w barku. Przegrałem z kretesem wszystkie trzy mecze :-(
Powrót przez park


Po powrocie aparat wyleciał z kieszeni i przygrzał w kafelkowaną podłogę. Przeżył. Dobrze, że jest shockproof.

b i egiem

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(1)
Wg pomiarów 12,3km. Wolno, bezstresowo i w pełnym komforcie nawadniania (fuelbelt). Niby miały być na dzisiaj podbiegi ale raz że świadomie odpuściłem, dwa, że nawet nie wiem gdzie miałbym podbiegać skoro wszędzie płasko.
Po dłuższym zastanowieniu odpuszczam maraton warszawski i pobiegnę w Katowicach na jesieni u pana Augusta. Mam nadzieję, że wolniejsze tempo przygotowań uchroni mnie od kontuzji. Poza tym pierwszy maraton musi być w Katosach..No po chwilowym zastanowieniu mogą być albo Katowice albo Valbrembana.


No i tak.

pomiar lasu

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Z ołówkiem i kawałkiem niepotrzebnej koperty robiłem pomiary lasu (w oparciu o wskazanie licznika rowerowego). Może przydadzą się do lepszego planowania biegu.
Więc mała pętla to 3,3 (powrót ze skrótem przez tory) lub pełna 4,0
Średnia pętla to 7,1 lub 7.8 pełna


No i potem wiele długich wariantów. Ten, który myślałem, że ma 10 to ma prawie 12.
Tak czy owak dociera do mnie, że mile są bardziej życiowe niż km. Milę czuję się w nogach..a kilometr taki nijaki. 5 mil to kawał drogi, a 5km niby dużo a zanim się rozpędzisz to trzeba już hamować..


W lesie bardzo przyjemnie.

bike2job

Piątek, 22 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Zniszczę w końcu te opony na betonie.
Łańcuch coś stuka na średniej zębatce.
Dzisiaj w końcu jakbym doszedł do siebie po niedzieli. Uff...
p.s.
wczoraj oglądałem ramy szosowe. Może coś się złoży.
No i tak.

i znowu nowa teoria

Czwartek, 21 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Musiałem iść dzisiaj do ichniejszego lekarza by z powodów formalnych wypisał mi skierowanie na rehabilitację, na którą i tak chodzę. No ale forma wizyty była prawidłowa bo lekarz, a w zasadzie młody chłopak w tej funkcji, zapytał z czym do niego przychodzę. To znaczy w sensie co dolega (przynajmniej tak to zrozumiałem). I musiałem opowiadać całą historię od nowa i na poparcie swoich tez przedstawiłem wynik badania USG. I tutaj się dowiedziałem, że to co jest tam napisane to jest nic nie warte bo te rzeczy da się tylko zobaczyć na zdjęciu RTG. Czyli wszytko wróciło do punktu wyjścia czyli mojej pierwszej wizyty i kolejny raz słuszność wydania 200zł na badanie USG została zakwestionowana. Tak w ogóle w karcie badania zostało wpisane że są oznaki silnego potłuczenia (tzn bark posiniaczony). A siniaki tak naprawdę to to są po zajęciach rehabilitacji i "masowaniu" przez rehabilitantów :-) bo te oryginalne to już zdążyły zniknąć.
No a potem godzina ćwiczeń. Powiedziałem o wizycie u lekarza, i o tych siniakach, które zapisał jako objaw kontuzji i się chyba głupio prowadzącym zrobiło (w końcu!) - więc dzisiaj było bardzo delikatnie.

Powrót mogę sobie w zasadzie wpisać już w staż trenigowy bo z uwagi na mecz wyłączono z ruchu tramwaje i po szynach trzeba było dylać na piechotę.

No i tak.

bieg palcem po planie + reha

Środa, 20 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Uff..ale się dzisiaj naćwiczyłem :-)
Najpierw sadyści pół godziny znęcali się nad barkiem. Po poprzednich sesjach siniak na siniaku a ci swoje. Potem ćwiczenia z kijem, pompki z piłką i pływanie żabą w powietrzu wisząc na linach. Uff..dostałem w kość. Chyba jak każdy tam. Chodziłem rok temu na rehabilitację po skręceniu nogi w innymi miejscu i tak nie było. Tutaj sado-maso..Pewnie są różne szkoły...
Z kwestii biegania - bo miało być dzisiaj wieczorne ale nic nie wyszło. Po niedzielnym biegu nogi są jeszcze nie gotowe i uznałem, że szkoda się dobijać. Zgodne jest to zresztą z teorią regeneracji dla biegu o wysokiej intensywności dla 40-50minut - tzn. okres odpoczynku 2-4 dni. Odebrałem za to w empiku zamówioną książkę z 29 tygodniowym programem treningowym do maratonu. Nieśmiało i z pokorą ale zaczynamy...Na razie przeczytałem historię maratonu i że Fidypides to zrobił jakieś 500km w 1.5 tygodnia zanim kazali mu pobiec jeszcze 40. No i te dodatkowe 2.195 które mamy dzięki brytyjskiej królowej, która chciała pooglądać wyścig z zamku Windsor i trzeba było wydłużyć dystans. No i doszedłem do strony 17 i rozdziału pt. "Trening".

fot.wikiepdia.

p.s.
za 2 dni pan August Jakubik (organizator biegów w Katowicach) startuje z ultramasakrycznym wyzwaniem przebiegnięcia 42 maratonów w 42 dni. Trophy przy tym to pestka z arbuza.
Kia kaha