Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:271.00 km (w terenie 167.00 km; 61.62%)
Czas w ruchu:16:50
Średnia prędkość:16.10 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:38.71 km i 2h 24m
Więcej statystyk

Głuszyca...czyli rozkosz i udręka

Niedziela, 31 lipca 2011 · Komentarze(2)
Mimo nieprzychylnych prognoz pogody pojechałem. Zapłaciło sie i szkoda było kaski. Ale pogoda dopisała. Trochę mżyło, trochę mgły ale nie było źle.
Pierwsze 30km sielankowo. Szutry, łagodne podjazdy i zjazdy. Szybko i przyjemnie. Słyszę jak koścista koleżanka rozmawia z kolegą "ooo...miało być tak trudno a tutaj tak średnio".. Grzałem na podjazdach i ostrożnie zjeżdżałem na zjazdach. Niewiele to dawało bo goście na fulach doganiali mnie na zjeździe siedząc wygodnie w siodełku. Dołujące trochę. Chyba powinna być dla nich inna kategoria.

No ale po 30km zjechaliśmy do Głuszycy i przejeżdżaliśmy obok zaparkowanych naszych samochodów. Część osób kończyło tutaj wyścig "mini" a część grzała na drugą stronę (wstyd przyznać ale pojawiła się w głowie myśl by sobie odpuścić i zakończyć razem z mini)

Tą trudniejszą stronę...Jechałem na ignitorach i tak sobie myślałem, że i na crossmarkach dałbym radę. Ale tylko do 34 kilometra. Zaczęło się..Błoto, kamienie, techniczne zjazdy po mokrych i korzenistych ścieżkach...

fot. anka anka
Starłem klocki z tyłu i zaliczyłem kilka miękkich gleb w krzakach. Na szczęście po odkręceniu na maksa śruby przy klamce znowu odzyskałem kontrolę i byłem w stanie pokonywać zjazdy siedząc na rowerze.

fot. anka anka


fot. anka anka


fot. anka anka


fot. anka anka
No, zmęczyłem się.
Jeśli chodzi o kondycję...to cóż...Wyprzedzały mnie czasem dziewczyny a nawet panowie 50+. Pocieszające jest to, że teraz wyprzedzają mnie przynajmniej dziewczyny szczupłe i w miarę ładne :-)

Tak czy owak. Znów chcę być bikerem :-)

Rowerowa opalenizna

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(0)
wzbudziła dzisiaj małą sensację na basenie. Nawet pewien tatuś uczący córeczkę pływać kazał się dziewczynce zatrzymać i koniecznie popatrzeć jak to śmiesznie ten pan opalony jest. No coż. Pan się nie opalał na plaży.

Poza tym wizyta na basenie po kilku miesięcznej przerwie. A wieczorem małe bieganko. Lepiej zawsze mi się pływało na koniec dnia, po rowerze czy po bieganiu. No cóż. Trzeba się przyzwyczaić.
No i tak

bikejob

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Rutyna. Rano w deszczu, wieczorem po kałużach.
Myśli uciekają w góry.
No i tak.

Powrót do fazy 1 - kupowanie książek

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wiadomo - szanse na ich przeczytanie są bliskie zeru...ale to już tradycja. Tak rozpoczynam nowy sezon przygotowawczy. Zamówione zostały - biblia tratlonu i kniga o kraulu.

Faza 2-ga to planowanie treningu...Planowanie to kończy się na 3 tygodnie przed startem gdzie dochodzę do wniosku, że jest zbyt późno.
Faza 3cia. To trening. Rozpoczyna się hmm...a w zasadzie jest już rozpoczęta bo dzisiaj oprócz jazdy do pracy było też małe biegu.

Poza tym jest filmik z trophy 2011.



Cóż. Przerost formy nad treścią. Nie dorasta do pięt temu z 2010 mimo, że tamten robili amatorzy pasjonaci a ten robił fachowiec.



No i tak.

Powrót do biegania

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(0)
W końcu można odpocząć od roweru i wyjść pobiegać. Od marca prawie zaniechałem biegania i ciężko mi dzisiaj szło.
Poza tym po 1001 próbach udało mi się skonfigurować flickrowego uploadera w komórce. Po zapchaniu jednego konta na flickrze założyłem drugie i po próbie zmiany konta w aplikacji wszystko padło.
Ale znowu działa. Do 1001 razy sztuka. Tym samym do wczorajszego wpisu mogłem wkleić fotki zrobione telefonem po wyścigu.
No i tak.

Chlew na mazovii

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(4)
Podkusiło mnie i pojechałem na mazovii. Myślałem sobie...pojadę, trasy łatwe i jezdne to się rozruszam. Tylko nie przewidziałem, że będę chodził kilometrami czasem po kolana w gnojówie.

Woda zbierała się tam od tygodnia ale org (tu celowo pomijam nazwisko gościa który sam siebie określa mianem jednego z najlepszych kolarzy polskich) nie kiwnął palcem by pociągnąć trasę objazdem mimo, że na forum wrzało od tygodnia. Burza przed wyścigiem dopełniła formalności.
Do rozjazdu fit praktycznie się szło a nie jechało. I to w śmierdzącej błotnej lawie.

Koniec końców straciłem na tyle czasu brnąc w brei, że nie załapałem się na giga. Ale kilka kilometrów po rozjeździe nie było mi żal. Znowu zaczęło się błoto i brnięcie w gównie.



Na mecie oprócz wody i wody różowawej załapałem się tylko na kawałek banana. Nic więcej nie zostało. Brawa dla organizatora!! Brawo! Brawo!

Bikejob... po piasty

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(0)
Zła pogoda ma swoje zalety. Nie mam wtedy problemu by zmieścić mój rower na parkingu rowerowym w pracy. W poniedziałek i dzisiaj byłem jedyny. Wczoraj było ze cztery.
Kilka ulic po drodze zalanych na amen. Wody po piasty. Ale wystarczy rozpędzić się, wysoko unieść nogi i modlić się by nie najechać na dziurę czy krawężnik.

No i tak..

Bikejob

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(2)
o czym to ja myślałem jadąc do pracy? Hmmm...Z powrotem to rozważałem kupno drugiej, miejskiej ramy coby nie marasić i nie psuć głównego bajka.
Chyba mi jednak odbiło.
A poza tym myślę o czymś nowym co by mnie motywowało na przyszły rok podobnie jak trophy w tym. Chyba będzie to XTerra. Wyzwanie jest. Możliwe jest choć będzie ciężko.

Jeszcze się z tym prześpię.
No i tak.

Po kostki w wodzie ale się ruszyłem

Poniedziałek, 4 lipca 2011 · Komentarze(0)
obudziło mnie stukanie kropel o parapet. Chyba mi się wydaje - pomyślałem. Wczorajsze meteo.pl mówiło, że padac ma między 12tą a 16-tą - więc postanowiłem jechać do pracy rowerkiem.
Padało od rana.

Ale decyzji nie zmieniłem. Jechało się nie najgorzej. Ubrania w pracy przeschły...ale buty zostały mokre.
Ale nic. Fajnie znowu siedzieć na bajku.
p.s.
Ogólnie to był dobry pomysł by kupić dwa różne siodełka. Dzisiaj jechałem na fiziku, który podpiera w innych miejscach niż yutaak.