Obiadowy dylemat..zrobić kółko rano czy po obiedzie. Po obiedzie..jest wtedy szansa spalić co nieco.
Takie tam niedzielne przejechanie. No i namierzyłem w końcu ten wiadukt nad A1 co prowadzi do nikąd...oraz przetestowałem funkcje krzywego lustra w aparacie.
Tylko 4C o 6.30 rano - więc jazda w zimowej kurtce. Wyjątkowo przełożyliśmy basen na wieczór i rano na wypoczętych nogach nie był straszny żaden mini podjeździk na drodze krzyżowej. Wschodzące słońce+puste drogi+kolarka = bosko.
Ale żeby nie było za miło to tematem przewodnim dzisiejszej konwersacji z R2 była glista ludzka :-/ w kontekście miernego żywotu ludzkiego po 30tce. Na szczęście gdzieś czytałem, że gdy człowiek dorośnie i przestanie w końcu się bać śmierci, starości, chorób i cierpienia to wtedy życie nabiera nowego, pełnego smaku. Niestety niektórzy odkrywają to dopiero podczas samobójczego skoku z dachu wieżowca lub mostu. Wszystko jeszcze przed nami.
Tak czy owak to strzeż nas Panie od śmierci w bezruchu.
Starym harcerskim sposobem przed wyruszeniem w długą trasę włożyłem do lodówki piwo. Myśl o tym jak leży i czeka na mnie, będąc w odpowiedniej do spożycia, kilkustopniowej temperaturze po 160km stała się kluczowa. Nie jechało się dobrze. Wczoraj popływałem i pobiegałem..i rano czułem w nogach jeszcze zmęczenie z biegania. W dodatku życie uprzykrzał wschodni wiatr..
Tak czy owak...plan na dzisiaj było 200km.
to jeszcze w pierwszej setce
Malownicze krajobrazy...już na bezsamochodowej szosie
Nowe ujęcie " z tylnego koła"..do dopracowania jeszcze
Wrota jury/ wyścig z cieniem
Spokój Poraja...
Olśnienie..tyle razy tędy przejeżdżałem a dopiero teraz zauważyłem ten zabytkowy kościółek przed Cynkowem
kolejne kreatywne ujęcie
No i upragniony moment.
Ostatnie dzieści km jechało się ciężko...sklep w Wojsławicach był zamknięty i na głodzie węglowodanowym, a przede wszystkim bez picia, snułem się jak widmo aż do Cynkowa. Potem zaczęły dawać w kość bóle przeciążeniowe na prawej piszczeli...tak że podjazdy drogi krzyżowej musiałem robić na stojąco...siedząc się po prostu nie dało.
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.