Dystans całkowity: | 30.00 km (w terenie 10.00 km; 33.33%) |
Czas w ruchu: | 01:40 |
Średnia prędkość: | 18.00 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 30.00 km i 1h 40m |
Więcej statystyk |
foto: castlegrok.com
To ostatnia książka którą kupiłem o treningach, trenowaniu i kwestiach z tym związanych. Koniec. Właśnie odpakowałem pozycję "Dieta dla aktywnych" Cordiana i dobrze znanego Friela. Przewertowałem wstępnie. Zalecenie by jeść mało przetworzone produkty - typu owoce i warzywa jest dla mnie zrozumiałe. Tak samo ma się sprawa zażywania różnych suplementów diety, witamin i innych chemikaliów bez wyraźnych objawów niedoboru -ok. Natomiast umieszczenie na czarnej liście soji, soczewicy, razowego pieczywa, tuńczyka, musli, miodu a nawet kefiru....kurde. Zapala mi się czerwona lampka. No cóż - poczytam, pomyślę i przecież nie muszę ślepo się do tego stosować. To zdrowie a nie wyniki na maratonach jest najważniejsze.
No i tak.
Powód pierwszy:
Powód drugi:
i trzeci:
a za nim czwarty:
i piąty:
A na koniec powody potwierdzające te pierwszych pięć:
i
oraz:
no i końcówka:
No i tak...W poniedziałek niestety w górach już nie będę :-(
a potem otoczyły mnie lki:
w lesie jednak dało się im uciec:
no i dalej było tak:
Wszystko byłoby pięknie, gdybym nie widział na drodze śladów po rowerze...Ale potem doszedłem do wniosku, że ktoś wjechał na górę kolejką i tylko zjechał..Wyrzuty sumienia trochę ustały..
i tak:
i tak:
i znowu tak:
i potem płasko:
choć jak wydać drzewa lekko nie mają:
ale mimo ciężaru prezentują się dostojnie:
na górze całkiem ładna pogoda:
No i można od razu poznać, że ferie w Warszawie dobiegają końca:
No i tak..
i odpoczywam po weekendzie (jak to brzmi kurcze). Na koniec tygodnia planowane są góry. Dzisiaj rano -11 a teraz już -12 i leci w dół. Wychodząc z pracy zjeżdżam z kolegami windą i znowu to pytanie "a ty dzisiaj rowerem?". No niestety...ale nie w takich temperaturach się jeździło w tym sezonie.
Poza tym ciężki dzień i nastrój był początkowo kiepski. Ale w efekcie pewne rzeczy stały się jasne i może mi wszystko wyjdzie na dobre.
No i zaraz jedna marcheweczka ze zdjęcia zniknie :-p
No i tak
Albo ciągle jestem chory albo coś się zmienia wraz ze wzbogaceniem diety. Po prostu od czasu gdy staram się jeść mało przetworzone produkty i codziennie jakieś całe warzywo (np. marchewkę) i owoc (jabłko, grejfrut itd) nie ciągnie mnie do słodkości. Nawet w tym tygodniu nie obchodziłem dnia snikersa - czyli dnia, w którym jadam słodycze.
Przez stoisko z batonami, cukierkami, żelkami, chipsami i innymi supermarketowymi mielonkami przechodzę niewzruszony. Dzisiaj jednak obowiązkowo zakup : czekolada gorzka. Chyba ma trochę magnezu..
W wolnej chwili odkurzyłem stary skaner. Zaczęło się od tego, że sprzatając miałem wyrzucić numer czasopisma Foto Video sprzed roku gdy zauważyłem, ze jest tam cały artykuł poświęcony skanowaniu filmów na zwykłych skanerach. Kiedyś już próbowałem ale efekty były bardzo niezadowalające. Tym razem jednak wyszło znacznie lepiej...choć ciągle daleko od ideału.
Parę próbek (obie sprzed 10 lat zrobione wysłużoną małpką pentaxem):
fot.2. Panorama z Piazzatorre
fot.3. Największy górski kolarz wszech czasów - czyli ja:-). Zdjęcie robiło mi dwóch alpinistów niemieckich, którzy na wysokości 2200 rozbijali pierwszy obóz przed dalszą wspinaczką w val di Rhemes (masyw Mount Blanc). Trochę byli zakłopotani, że oni tam ledwo wleźli a ja tam wjechałem na rowerze. Wyżej nie wjechałem bo już śnieg leżał.
W pierwszym przypadku chyba lepiej nie będzie - widać jakieś zarysowania i plamy. W drugim będę chciał jeszcze popracować poprzez dobranie odpowiednich parametrów skanu.
A co do treningu - spacer na zewnątrz i rower stacjonarny :-(, str + wt
Nie odważyłem się jeszcze na bieganie czy jazdę na dworze. Ostatni tydzień jeździłem samochodem do pracy i zupełnie odzwyczaiłem się od niskich temperatur. Dlatego chcę stopniowo przyzwyczajać się do ruchu na dworze by uniknąć jakiś kolejnych kryzysów. Więc dzisiaj znowu kółeczko marszem w lesie.
Po drodze wstąpiłem do apteki by kupić jakieś zioła do inhalacji domowym sposobem. Pani w aptece zrobiła duże oczy a zaraz do niej dołączyła druga. Co? Inhalacja? Ziołami? Idź pan lepiej do lekarza!
Robię trochę fotek nowym pancernym aparatem. Jedyna jego wada, która daje mi się we znaki to brak bezprzewodowego przesyłania zrobionych zdjeć na komputer lub od razy na picase lub flickr - jak mam w telefonie. Kabelek zostawiłem w pracy i niestety nie mogę wgrać niczego co zrobiłem.
No i tak.
Wczoraj pokręciłem lekko na stacjonarnym 45 minut. Samopoczucie dobre. Dzisiaj WT+STR. Jutro przyjdzie aparat do zadań specjalnych - mam nadzieję robić trochę więcej fotek z wycieczek, zawodów i innych wypadów - bez wzlędu na warunki.
Poza tym czytam książkę o treningu z pulsometrem Friela. Druga połowa książki to kopia rozdziału z biblii, ale ta pierwsza, inna - bardzo ciekawa. Trochę rzeczy nie tylko się dowiedziałem ale też dotarło do mnie parę ważnych szczegółów. Ogólnie pozytywne jest to, że nie jest napisana tylko dla rowerzystów jak w przypadku biblii tylko dla różnych dyscyplin. No i tak
Poza tym trzymam się od tygodnia w postanowieniu - max 3 kawy w tygodniu, codziennie owoce i warzywa, no i musli na śniadanko -czyli zero kanapek.
Na razie jest dobrze.
1 marca rozstrzygnie się czy zapiszę się na bieg katorżnika. Na początku uznałem to za głupie ale jest coś w taplaniu się błocie co mnie intryguje. To geny chyba lub jakieś nienasycenie z czasów dzieciństwa.
Dzisiaj ojciec (66l) napisał maila, że poszedł po pracy biegać do lasu a tam spotkał mamę...która śmigała z kijami nordic.
No ładnie. Rodzice ćwiczą mimo mrozu a synek siedzi w fotelu. No dobra...Koniec tego dobrego. Wstaję!
...jak samemu nie można a widzi się wbiegającego ochoczo do lasu gościa rozpoczynającego swój sobotni trening. Ciężko znieść to tym bardziej przy dzisiejszej pogodzie:
Na pocieszenie pozostały mi spacery i zmywanie naczyń :-)
p.s.
Przebrnąłem dziś przez rozdział poświęcony odżywianiu maratończyków. Jak na razie to nigdzie nie natknąłem się na radę czy wskazówkę by przyjmować preparaty witaminowe. O ile nikt nie kwestionuje konieczności picia izotoników podczas wysiłku większego niż 40min - o tyle co do reszty przesłanie jest jedno - jeść często, w małych ilościach, różnorodnie i zdrowo. Preparaty witaminowe polecane są w sytuacjach ich jawnego niedoboru i stanach chorobowych. A tak dieta powinna zawierać: pełne ziarna, chudy nabiał, rośliny strączkowe, warzywa, owoce i tłuszcze nienasycone. Dzisiaj na śniadanie musli+kefir a na obiad więc soczewica po królewsku z włoskim czerwonym winem. Ech...od razu chce się biec.
Spodziewałem się, że robiłem coś źle albo coś zaniedbałem. Że może za mało witamin, że to efekt niedoboru minerałów. A tu lekarz mówi, że to od zimy, zimna i braku słońca. No cóż..Pierwszy raz coś takiego słyszę. Ale na gabinecie pisze pisze dr.n.med. więc chyba wie co mówi. Na wszelki wypadek powiedziałem mu o moim ambitnym planie treningowym ale jego zdaniem nie ma to związku.
Tym lepiej.
Skreślam więc jeden punkt na liście działań mających wyciągnąć mnie z tej czarnej d..y w której siedzę od tygodnia.
No i tak..
Niby trochę lepiej...ale tak czułem się też w poniedziałek, kiedy nawet wieczorem planowałem rano we wtorek iść biegać...a wstałem w opłakanym stanie. Tak czy owak to obecny kryzys wywował u mnie wątpliwość czy ja się dobrze odżywiam. Bo wszystko wskazuje na to, że po prostu nagle zmniejszyła się moja odporność...no i czy jest to tylko kwestia lepszego odżywiania czy zmiejszenia obciążeń treningowych.
Ponieważ staram się zapisywać większość tego co zjadam, wychodzi mi na to, że raczej dobrze i zdrowo się odżywiam. Są i surówki, i herbaty owocowe i ziołowe, jest i kefir, i owoce i warzywa i chude mięso, i zupy, i ryby i gorzka czekolada i chleb razowy. Że w zasadzie jedyne co móglbym jeszcze zmienić to zrezygnować z pieczywa na śniadanie na rzecz musli z kefirem. Tak też zrobię.
No bo czy warto przerzucać się na witaminy w tabletkach? Jeśli nie będę miał innego wyjścia to pewnie tak będę robił...ale chcialbym tego uniknąć. Bo to i przedawkować można łatwo i przezwyczaić organizm do łatwoprzyswajanych witamin co skutkować będzie brakiem ich przyswajania z owoców i warzyw.
Może też obiady, które ostatnio jadam nie są zbyt wartościowe (lokalna stołówka)..
Tak czy owak...Lesson Learned z tego kryzysu na pewno będzie.
No i tak