Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:180.00 km (w terenie 21.00 km; 11.67%)
Czas w ruchu:05:50
Średnia prędkość:15.77 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:36.00 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Rise&Shine

Niedziela, 26 października 2014 · Komentarze(0)
Bezstresowa pobudka o 6.45...bo to tak jakby o 7.45. Szybki mufin z jajkiem w macu i strzała do Gleiwitz. Sezon basenowy rozpoczęty.


potem śniadanio-obiad podany na wrześniowym numerze Fortune i wyskok na rower...w krótkich spodenkach :-/ Reszta już w strojach zimowych i nawet ochraniaczami...















No i tak..ważne by co tydzień dodawać parę km..

Tylko kuta*sy zaśmiecają lasy

Sobota, 25 października 2014 · Komentarze(0)
Czyli długie wybieganie najlepszą trasą biegową na świecie:

Na razie osiedlowo...idealnie na rozgrzewkę


Przejście przez cmentarz:


Ciągle asfaltowo:


Rawa...


Załęże...




boiksko na gonarze


zakret na ogródkach


podbieg przy polach


witosa po lewej


asfaltowy przerywnik


w kierunku autostrady..


nawrot przy dębie


biegnymy biegnymy




dobieg do autostrady


pędziliśmy w przeciwnych kierunkach..


podbieg pod wierzę


do uroczyska


uroczysko


nowa świeżka


tylko kutasy zaśmiecają lasy


lago nr uno


lago nr 2


juz prawie przy 3


przebieg miedzy 3 i 4


3.


3..


haldowe ścieżki


i bagienka


znowu lasem


znowu asfaltem


i znowu lasem


i przy rulach


nad torami


kazdy kierunek dobry


walczylem dzielnie ale dalem się wyprzedzic


zbieg do autostrady




brzózkowo..


i pod domem



i mapka











sezon rowerowy - początek

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(0)
No i rozpoczął się nowy sezon rowerowy...2015
Nie ma to jednak jak na biku..







przyjemnie na maxa.

prosta formula - bezformy.pl

Sobota, 18 października 2014 · Komentarze(0)
Były dwa powody, dla których zdecydowałem się pobiec w tym półmaratonie - 1. medal, 2. trasa, 3. formuła biegu. Chociaż wymieniony trzeci powód nie był decydującym ale takim formującym.





Bieg mega sportowy - zero nagród, zero punktów odżywczych, zero kibiców na trasie, zero zabezpieczenia medycznego, zero chipow...no i wpisowe zero. To jeśli chodzi o zera.


Bo jeśli chodzi o resztę to wszyscy kończący dostali mega drewniany medal ..pięknie wygrawerowany. Trasa oznakowana mega dokładnie i mega dobrze. No i przede wszystkim trasa przepiękna...z podbiegiem na hałdę, rundą widokową i zbiegiem.






Formuła "zero punktów odżywczych" bardzo mi się zresztą podoba. Ile ze sobą się weźmie tyle się człowiek naje i napije. 


Wielkie podziękowanie ode mnie dla tych dwóch przede mną - trzymałem się ich bliżej lub dalej - ale miałem dzięki temu jakiś punkt odniesienia. Biegli ładnym równym tempem...ja czasem ich doganiałem by po chwili zostac w tyle. Posiedziałem im na ogonie przez większość trasy...by 2km przed metą ich wyprzedzić :-) Biznes to biznes panowie;-)






Na ogonie fajnie jest

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(2)
27km zajęło mi dogonienie mojego taty podczas dzisiejszego silesia marathonu. Na mete wpadłem jakieś 10 minut przed nim...a dzieli nas 30 lat. Czapki z głów.
Tak czy owak. Biegło mi się superaście bo zawsze się superaście biegnie gdy nie ma parcia na życiówki i wyniki. Po prostu dla przyjemności, pięknej pogody i towarzystwa. I pozwiedzania sobie Śląska i przebiegnięcia przez Dąbrówkę Małą tuż obok technikum gdzie chodziłem.
W okolicy ogonowej, w której biegłem ludzie mieli podobne podejście..gadali sobie, żartowali, opowiadali o swoich problemach z lekarzami. 





Z okazji 35 km otworzylem sobie żel bo żadnego kryzysu 35km nie było. Dopadł mnie jakieś 2km dalej. i tak od 37 do 39km biegło się fatalnie. Potem zadziałała psycha czująca już finisz. No i znowu było ok tak więc dobiegłem z uśmiechem.
2gi raz w życiu. Phi. Kiedyś jeszcze sobie pobiegnę

Na mecie z tatą:


no i tak.

Jeżeli myślisz, że jesteś mężczyzną, boś spłodził syna, posadził drzewo i wybudował dom, to jesteś w błędzie. Spróbuj przebiec maraton - napisał Jacek Hugo-Bader w artykule z 1997 roku.
Nie wiem, skąd wzięło się to głupie powiedzonko o drzewie, synu i domu. A cóż to za wyczyn spłodzić syna? Powiedziałbym, że nie lada przyjemność. W sadzie moich rodziców posadziłem kilkadziesiąt drzew, ale też nie powiem, żebym poczuł się nadzwyczajnie. Nawet gdy sprzedaliśmy z moją żoną Agatką małe mieszkanko na dziewiątym piętrze i kupili za to ruderę na dalekim przedmieściu, którą tytanicznym wysiłkiem zamieniliśmy w mieszkalny dom, nie poczułem dumy, tylko ulgę.

To, co czułem biegnąc w maratonie, o miliony lat świetlnych wyprzedziło wszystkie wysokolotne doznania, jakich doświadczyłem w życiu. Mało mnie nie rozerwało z dumy, że wystartowałem.