40 minutowa kąpiel słoneczna

Środa, 9 marca 2011 · Komentarze(0)
Na niebie żadnej chmurki. Temperatura o 6.30 rano była na poziomie -4C. O 9tej w słońcu ok +5. Jechało się bajkowo. W dodatku pod budynkiem dowództwa sił powietrznych ćwiczyła orkiestra, która dodatkowo umiliła i tak miły poranek.
No i tyle

Grzech było nie jechać...

Poniedziałek, 7 marca 2011 · Komentarze(2)
Tak ładny poranek, że rower aż sam się prosił by jechać. No to pojechałem. Starałem się jechać bardzo wolno by raczej była to jazda regeneracyjna po wczorajszym..Tylko no właśnie...po czym? Bo zero zmęczenia dzisiaj, choć apetyt wczoraj to miałem wilczy.
No i tyle. Pstryknąłem dzisiaj fotki, nakręciłem filmik jadąc do pracy...ale bateryja padła w końcu i nie ma jak zgrać. Czytnik do kart jednak trzeba sobie sprawić.

4 PITSTOPY ale ch...! Dojechałem!

Niedziela, 6 marca 2011 · Komentarze(5)

Jechało się świetnie dopóki mi zacisk siodełka nie przeskoczył unosząc przód w górę.
Musiałem stanąć i patrzeć z bólem jak wszyscy, których wyprzedziłem przejeżdżają obok mnie. Potem zacząłem odrabiać straty ale już jechało się gorzej. Zgubiłem gdzieś rytm i mimo, że wielu dogoniłem to już nie było to. Po pierwszym bufecie jadę rozmyślając o psychologii wznowienia ścigania po awarii a tutaj mnie wyprzedza bez zadyszki starszy koleś. To wzbudziło moją czujność. Zerknąłem na tylnie koło i wszystko było jasne - nie było w nim prawie powietrza! Stanąłem, dopompowałem i ruszyłem mając nadzieję, że to problem z zacinającym się wentylem - typowym dla wentyli samochodowych. Jadę dalej ale jechało się ciężko. Raz jeszcze dopompowałem ale w końcu zdecydowałem się na zmianę dętki. Wyścig w zasadzie się dla mnie skończył...a rozpoczęła się piękna wycieczka :-)
Po wymianie trochę przyśpieszyłem tak, że nawet kogoś wyprzedziłem. Manewr wyprzedzania był chyba bardzo efektowny bo wzbudził zachwyt grupy harcerzy szukających z mapą drogi powrotnej.

Ale tak sobie pomyślałem, że takich owacji to pewnie nie miał nawet zwycięzca wyścigu.

12 km przed metą powrócił problem z siodełkiem...ale miałem to już gdzieś. Nie było komfortowo ale dokulałem się do mety gdzie gotowy do powrotu do domu Bestia nie krył zadowolenia z faktu bycia przede mną na mecie. Poodgrażałem się i postraszyłem a pote poszedłem umyć rower i zjeść grochówkę. Organizacja naprawdę dobra. Był depozyt na rower, była ciepła herbata i pyszna zupa.
Acha...Zapomniałem napisać, ze wyścig jechałem z aparatem przyczepionym do kierownicy za pomocą zrobionego przez siebie prototypu uchwytu. Wiem już jak go udoskonalić :-)

p.s.
filmiki dodam później bo cosik mi nie idzie i muszę poczytać jak to zrobić
...
Już dodałem. Pozdrawiam Zabela za pomoc

Pół pączkasa...

Czwartek, 3 marca 2011 · Komentarze(2)
to mój rekord życiowy...chyba :-). Oczywiście jeśli chodzi o najmniejszą ilość zjedzoną w tłusty czwartek. No cóż, sezon rowerowy tuż tuż więc dietę trza trzymać. Mój kolega z pracy o 16-tej godzinie twierdził, że zjadł dziesięć...a to jeszcze nie koniec dnia był :-)
Tak więc rowerkiem do pracy:

i po drodze pan zapraszający na śniadanko:


I z pracy:

i tak z nudów czekając na czerwonym świetle:

No i tak..

Wysoko wysoko

Środa, 2 marca 2011 · Komentarze(1)
...pokazał pulsometr w ten wyjątkowo słoneczny dzień. Równo miesiąc minął odkąd nie siedziałem na rowerze po lutowym kryzysie zdrowotnym.
Jutro też zapowiada się ładna pogoda więc też śmignę na rowerku. Dziwnie w tym marcu w tym roku. Jakoś trudno mi sobie przypomnieć podobną sytuację by o tej porze temperatura spadała do -10.

Poza tym dokładnie dzisiaj przyjechał kurier z zakupami z centrumrowerowe.pl czyli równo miesiąc od złożenia zamówienia. Szkoda słów.
No i tak...

Jazda rowerem do pracy ma ten plus, że po przyjeździe nie trzeba już trenować :-D

thepaleodiet.com

Poniedziałek, 28 lutego 2011 · Komentarze(2)

foto: castlegrok.com
To ostatnia książka którą kupiłem o treningach, trenowaniu i kwestiach z tym związanych. Koniec. Właśnie odpakowałem pozycję "Dieta dla aktywnych" Cordiana i dobrze znanego Friela. Przewertowałem wstępnie. Zalecenie by jeść mało przetworzone produkty - typu owoce i warzywa jest dla mnie zrozumiałe. Tak samo ma się sprawa zażywania różnych suplementów diety, witamin i innych chemikaliów bez wyraźnych objawów niedoboru -ok. Natomiast umieszczenie na czarnej liście soji, soczewicy, razowego pieczywa, tuńczyka, musli, miodu a nawet kefiru....kurde. Zapala mi się czerwona lampka. No cóż - poczytam, pomyślę i przecież nie muszę ślepo się do tego stosować. To zdrowie a nie wyniki na maratonach jest najważniejsze.
No i tak.

Na początku było tak..

Czwartek, 24 lutego 2011 · Komentarze(2)

a potem otoczyły mnie lki:

w lesie jednak dało się im uciec:

no i dalej było tak:

Wszystko byłoby pięknie, gdybym nie widział na drodze śladów po rowerze...Ale potem doszedłem do wniosku, że ktoś wjechał na górę kolejką i tylko zjechał..Wyrzuty sumienia trochę ustały..

i tak:

i tak:

i znowu tak:

i potem płasko:

choć jak wydać drzewa lekko nie mają:


ale mimo ciężaru prezentują się dostojnie:

na górze całkiem ładna pogoda:

No i można od razu poznać, że ferie w Warszawie dobiegają końca:

No i tak..

Dzisiaj znowu jem

Poniedziałek, 21 lutego 2011 · Komentarze(0)
i odpoczywam po weekendzie (jak to brzmi kurcze). Na koniec tygodnia planowane są góry. Dzisiaj rano -11 a teraz już -12 i leci w dół. Wychodząc z pracy zjeżdżam z kolegami windą i znowu to pytanie "a ty dzisiaj rowerem?". No niestety...ale nie w takich temperaturach się jeździło w tym sezonie.
Poza tym ciężki dzień i nastrój był początkowo kiepski. Ale w efekcie pewne rzeczy stały się jasne i może mi wszystko wyjdzie na dobre.
No i zaraz jedna marcheweczka ze zdjęcia zniknie :-p


No i tak

Słodkowstręt

Niedziela, 20 lutego 2011 · Komentarze(0)
Albo ciągle jestem chory albo coś się zmienia wraz ze wzbogaceniem diety. Po prostu od czasu gdy staram się jeść mało przetworzone produkty i codziennie jakieś całe warzywo (np. marchewkę) i owoc (jabłko, grejfrut itd) nie ciągnie mnie do słodkości. Nawet w tym tygodniu nie obchodziłem dnia snikersa - czyli dnia, w którym jadam słodycze.
Przez stoisko z batonami, cukierkami, żelkami, chipsami i innymi supermarketowymi mielonkami przechodzę niewzruszony. Dzisiaj jednak obowiązkowo zakup : czekolada gorzka. Chyba ma trochę magnezu..

W wolnej chwili odkurzyłem stary skaner. Zaczęło się od tego, że sprzatając miałem wyrzucić numer czasopisma Foto Video sprzed roku gdy zauważyłem, ze jest tam cały artykuł poświęcony skanowaniu filmów na zwykłych skanerach. Kiedyś już próbowałem ale efekty były bardzo niezadowalające. Tym razem jednak wyszło znacznie lepiej...choć ciągle daleko od ideału.
Parę próbek (obie sprzed 10 lat zrobione wysłużoną małpką pentaxem):

fot.2. Panorama z Piazzatorre

fot.3. Największy górski kolarz wszech czasów - czyli ja:-). Zdjęcie robiło mi dwóch alpinistów niemieckich, którzy na wysokości 2200 rozbijali pierwszy obóz przed dalszą wspinaczką w val di Rhemes (masyw Mount Blanc). Trochę byli zakłopotani, że oni tam ledwo wleźli a ja tam wjechałem na rowerze. Wyżej nie wjechałem bo już śnieg leżał.

W pierwszym przypadku chyba lepiej nie będzie - widać jakieś zarysowania i plamy. W drugim będę chciał jeszcze popracować poprzez dobranie odpowiednich parametrów skanu.
A co do treningu - spacer na zewnątrz i rower stacjonarny :-(, str + wt