4 PITSTOPY ale ch...! Dojechałem!
Jechało się świetnie dopóki mi zacisk siodełka nie przeskoczył unosząc przód w górę.
Musiałem stanąć i patrzeć z bólem jak wszyscy, których wyprzedziłem przejeżdżają obok mnie. Potem zacząłem odrabiać straty ale już jechało się gorzej. Zgubiłem gdzieś rytm i mimo, że wielu dogoniłem to już nie było to. Po pierwszym bufecie jadę rozmyślając o psychologii wznowienia ścigania po awarii a tutaj mnie wyprzedza bez zadyszki starszy koleś. To wzbudziło moją czujność. Zerknąłem na tylnie koło i wszystko było jasne - nie było w nim prawie powietrza! Stanąłem, dopompowałem i ruszyłem mając nadzieję, że to problem z zacinającym się wentylem - typowym dla wentyli samochodowych. Jadę dalej ale jechało się ciężko. Raz jeszcze dopompowałem ale w końcu zdecydowałem się na zmianę dętki. Wyścig w zasadzie się dla mnie skończył...a rozpoczęła się piękna wycieczka :-)
Po wymianie trochę przyśpieszyłem tak, że nawet kogoś wyprzedziłem. Manewr wyprzedzania był chyba bardzo efektowny bo wzbudził zachwyt grupy harcerzy szukających z mapą drogi powrotnej.
Ale tak sobie pomyślałem, że takich owacji to pewnie nie miał nawet zwycięzca wyścigu.
12 km przed metą powrócił problem z siodełkiem...ale miałem to już gdzieś. Nie było komfortowo ale dokulałem się do mety gdzie gotowy do powrotu do domu Bestia nie krył zadowolenia z faktu bycia przede mną na mecie. Poodgrażałem się i postraszyłem a pote poszedłem umyć rower i zjeść grochówkę. Organizacja naprawdę dobra. Był depozyt na rower, była ciepła herbata i pyszna zupa.
Acha...Zapomniałem napisać, ze wyścig jechałem z aparatem przyczepionym do kierownicy za pomocą zrobionego przez siebie prototypu uchwytu. Wiem już jak go udoskonalić :-)
p.s.
filmiki dodam później bo cosik mi nie idzie i muszę poczytać jak to zrobić
...
Już dodałem. Pozdrawiam Zabela za pomoc