Zanim zaczęła się lekcja przepłynąłem parę basenów i miałem prawie dość. Dobrze, że ktoś wymyślił coś takiego jak odpoczynek.Popilnowałem chwilę słupka basenowego i mogłem zacząć lekcję.
A na lekcji...w końcu zawsze opłaca się mówić. Powiedziałem o moim problemie z wynurzaniem do oddechu i okazało się, że opieram ciężar w wodzie prawdopodobnie nie na tej ręce co trzeba. Potem małe ćwiczonko i było rzeczywiście lepiej. A potem wszystko znowu poszło w piz..u :-)
Próbowałem też podpuścić trenera by przepłynął kilka basenów na czas - by mieć jakiś punkt odniesienia do swoich 27min/km. Ale się nie dał :-( Powiedział tylko, że nie jest ze mną tragicznie. Na następnych zajęciach będziemy nagrywać na video swoje wypociny w wodzie. Tak czy owak zawsze to jeden kroczek do przodu. No i tak.
Pamiętam taki początek listopada, gdzie można było znaleźć zieloną jeszcze trawę. Ale takiego grudnia nie pamiętam. Po rannym bieganiu, wsiadłem na rower i jadąc miałem wrażenie, że jest początek kwietnia. Po bokach zielna trawa a w parku w tej trawie kwiatki...przymarznięte trochę .
Dwa rowerowe świrusy prowadziły a ja za nimi. Tematem numer 1) było jak trenować na trenażerze i nie zwariować. Tematem numer 2) były lokalizacje maratonów na rok 2012 i zapowiadane podwyżki opłat startowych.
Trochę za bardzo asfaltowo ale ogólnie może byc. Miało padać, nie padało. Pogoda dopisała. Możliwe nawet, że to ostatni taki rowerowy weekend w tym roku. Trasa mocno interwałowa co nie do końca mi odpowiadało. I nie ze względu na kondycję..Od nie wiem kiedy nie czyściłem i nie regulowałem przerzutek. Więc starałem się nie narażać na zerwanie łańcucha i często schodziłem z roweru.
Parę fotek z odcinków gdzie dało się jechać i trzymać aparat w jednej ręce..
Dzisiaj postanowiłem sprawdzić ile mi by zajęło przepłynięcie kraulem 1km. Więc po południowym godzinnym bieganiu ubrałem kąpielówki i wskoczyłem do wody. Przez pierwsze 10 basenów nie było za różowo. Czułem zmęczenie z biegania. Zacząłem nawet powątpiewać czy dam radę ukończyć test. Ale potem było już dobrze. Po 20 długościach spojrzałem na zegarek - 13:20. Więc nie było źle. Drugą dwudziestkę płynąłem zastanawiając się czy dam radę zmieścić się w 30minutach. No i dało się. 27:04.
Największy problem był jednak z liczeniem basenów. Do końca nie jestem pewien czy przepłynąłem dokładnie 40 a nie np. 44 lub 38. Jak miałem wątpliwości to raczej zaniżałem ilość. Tak czy owak jakiś punkt odniesienia mam.
Tak nawiasem gdybym po tym miał jechać 40km po trasie jak np. maraton w Krynicy to hmmm... A potem jeszcze biec...to ja pierdykam...
Dzisiaj poznałem Leszka, sąsiada...który na ochotnika odebrał dla mnie od kuriera sztywniaka.. Znaczy widelec sztywny na zimne dni. Menja w temperaturze poniżej 3C robi się twarda. A jak sypną solą, złapie mróz to szkoda mi normalnego amora..Chyba szczególnie gumowe uszczelki nie lubią mrozu...Soli to chyba nic nie lubi...Więc zamówiłem sztywniaka na zimę.
Tak poza tym to dzień odpoczynku dzisiaj. Jutro spróbuję zobaczyć jaki czas będę miał na 1km kraulem.
Od soboty dni mijają pod znakiem kryzysu przeziębieniowego. Odpuściłem ale ponieważ do wtorku nie było poprawy... od wtorku wieczorem leczę się po bergamasku czyli robię rzeczy na przekór:
Wtorek wieczorem - zapierdzielanie na bieżni przez 50min. Środa wieczorem - 80 minut na basenie (w tym ciężkie ćwiczenia techniczne z kraula) Czwartek (dzisiaj) - bike2job
A jednak to możliwe. Wczoraj znowu nikomu nic nie mówiąc mój ojciec stanął na starcie Biegowej Korony Himalajów w Katowicach. Tym razem nie poprzestał na półmaratonie tylko trzasnął cały! Mając w wysokim poważaniu zdobycia najnowszej techniki ubrał się w dres, kurteczę z lidla, tanie buty z decathlonu i wziął magiczny płyn z miodu, cytryny i soli.
Poszedł z zamiarem przebiegnięcia połowy dystansu ale jak biegł to zaczął sobie myśleć "jeśli nie teraz to kiedy". I po przebiegnięciu półmaratonu pobiegł dalej.
Do wszystkiego przyznał się dopiero jak wrócił do domu. Trudno pewnie było nie zauważyć jego 3.5 litrowego odwodnienia. Tak czy owak zaimponował mi. Biega od 3 lat...
a wyszło krótkie bieganie i bardzo krótki rower. A wszystko przez drapanie gardła i katar nad ranem no i zwiększone tętno. Więc w czasie robienia pierwszej pętelki w lesie dało się słyszeć pukanie zdrowego rozsądku, który mówił, że jedna pętla wystarczy. Więc mimo, że krótko było to wyhamowałem.
Dzisiaj bieganie + wieczorem basen. Chciałem poćwiczyć spokojnie elementy oddechu i lepszej pracy rąk. No i wszystko znowu się rozsypało. Utraciłem balans i prędkość. Zresztą niezbyt widziałem przez to sens ciągnięcia nisko ręki. Ale cóż. Nikt nie mówił, że będzie łatwo :-)
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.