Wychodzę a kierowcy skrobią szyby. Wszystko pokryte szronem. Ale fotki nie pstryknąłem. Pomyślałem, że pstryknę w parku bo będzie ładnie. Zanim dojechałem do parku to cała biała szadź zniknęła i wyszło słońce. Musiałem przykręcać żaluzje w pracy by coś widzieć na ekranie. Fotka na szybko w drodze powrotnej:
Wiewióra w drodze do pracy (zahaczyłem znowu o park). Rano pochmurno i nawet trochę jakby mgliście ale w ciągu dnia przebłyskiwało znowu słońce. Niestety poświecić mogło mi tylko na twarz przez szybę.
W drodze powrotnej chyba pobiłem na rekord na trasie (coś prawie poniżej 40 minut). Śpieszyłem się na umówioną pierwszą lekcję pływania z trenerem. Trochę się obawiałem jak to będzie...że np. będzie mi kazał uczyć się czegoś innego niż to co wyczytałem i wyćwiczyłem dzięki metodzie total immersion. Zwłaszcza, gdy powiedział, że coś czytał o tej metodzie ale tutaj proponuje klasyczne podejście.
Ale po testowym przepłynięciu dwóch basenów gość mi mówi, że większość rzeczy (które poprawiłem dzięki właśnie TI) jest bardzo dobrze. Więc mi ulżyło. Znaczy nie ma konfliktu. Zostaje mi na razie trochę pracy nad kończeniem ruchów ręką pod wodą, zmiana trajektorii w ruchu nad wodą, dopracowanie techniki oddechu, no i ileś tam innych kwestii. Więc na razie jest ok.
Idealne warunki. Słońce i ok 5C rano. Grzech jechać do pracy samochodem. Jedynym ale było chyba zbyt szybkie przegrzewanie się w zimowym komplecie. Trzeba pomyśleć jutro o wiosenno-jesiennej membrance.
Po drodze przejeżdżalem przez ogromne skrzyżowanie gdzie na środku stała astra tuż po stłuczce. Z jakiś dziwnych powodów pan kierowca nie śpieszył się by samochód zabrać. Stał z boku jezdni (na chodniku) z telefonem i gdzieś wydzwaniał. Inne samochody z trudem omijały astrę i aż się prosiło o kolejne zderzenie. Wyciągnąłem aparat i pstryknąłem fotkę. Wtedy zobaczyłem, ze ktoś ciągle jest w samochodzie. Z tylu siedziała kobieta. Masakra! Chyba to musiała być teściowa, skoro narażał ją na takie niebezpieczeństwo.
Cel był jeden. Pokręcić się po lasku by potem mieć pretekst do wstąpienia na grzane piwko w barowym namiocie. I kręciliśmy się i kręciliśmy aż dojechaliśmy do końca drogi i dalej jechać się nie dało (dowod poniżej).
Więc zygzakiem do baru...ale dupa. Bar zamknięty :-( Nie wiem jak można nie otworzyć baru z piwem i grzańcem o 10.30 w niedzielę :-))
Koniec końców grzańca w końcu doczekaliśmy ale typu Do It Yourself. Zły nie był...a jaki tani :-)
W lesie magicznie. Dawno nie byłem i gdy wjechałem zaskoczony byłem ilością liści na drodze. No tak...W mieście to liście zamiatają, pakują do dużych czarnych worków i wypierniczają gdzieś poza miastem. A w lesie nikt nie sprząta :-)
Głupio tak usłyszeć znowu od lekarza "5kg to mógłby pan zrzucić"... Ale i tak miałem takie plany. Rozluźnienie diety i treningów po wakacjach a zwłaszcza lody w czekoladzie zrobiło swoje.
No i tak. Dzisiaj pogoda jak wczoraj. Pochmurno, mulisto-mgliście i zimno (ok. 3C ). Druga połowa listopada ma swój deprymujący urok.
Co tam zero - pomyślałem i wskoczyłem rano na rower. W połowie drogi jednak zacząłem kichać i lekko przemarzać zaczęły mi stopy. Chyba czas przeprosić się z ochraniaczami w końcu. Trochę mżawiło ale szybko przestało.
Poza tym jechało się dość ciężko (wysokie tętno) i wolno. No i tak
Równo rok temu, tzn 11.11.2010 zapisałem się na trophy i muszę przyznać, że dzięki temu był to dla mnie bardzo dobry rok. Jasno narzucony cel, wyzwania w pokonywaniu kolejnych problemów w drodze do celu sprawiły mi sporo satysfakcji. Chciałbym oczywiście by kolejny był równie dobry ale i tak jestem zadowolony, że miałem okazję doświadczyć takiej frajdy.
Małe zamieszanie rano i nie wziąłem aparatu...więc zero fotki z drogi. Pogoda prawie taka jak wczoraj. Ale dwa razy cieplej bo +2C. Ale znacznie zimniej bo na otwartym terenie dość mocno powiewało.
No i tak. Teraz trzy dni laby. Wieczorem może zdążę jeszcze odebrać równoważnię do ćwiczeń więc może poćwiczę stanie na jednej nodze.
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.