Soloscig2

Czwartek, 22 maja 2014 · Komentarze(0)
Jak wczoraj...tym razem z aparatem:

Wyjazd z Chorzowa


Nabieranie prędkości


Tym razem prawie do szosy za świerklańcem..zabrakło150m


Ech co za dzień...


No i tak


Solościg

Środa, 21 maja 2014 · Komentarze(0)
Bajkowy wieczór. Jak się szybko okazało do aparatu, który zabrałem ze sobą, nie włożyłem karty. I zdjęć nie zrobiłem...bo chociaż aparat ma wewnętrzną pamięć to kabelka do niego (by potem te fotki z wewnętrzej pamieć zgrać) od lat nie widziałem
No nic. W parku jeździć się nie dało..zresztą...szkoda życia. Plan był więc taki by przez 45 min spróbowac jak najdalej dojechać w kierunku Pyrzowic...a potem by nie było nudno podczas powrotu - spróbować wrócić w ciągu tych 45 i dojechać do klatki pod domem.
Nudno więc nie było.

W końcu fajno pogoda nyee?

Niedziela, 18 maja 2014 · Komentarze(0)
Z 78 za Świerklańcem przed skrętem w lewo obrociłem się za siebie by zobaczyć czy droga wolna. Samochodów nie było...ino był jeden taki co mi siadł na kole. 
"Cze. W końcu fajno pogoda niee?" zagadał z max ślunskim akcentem po ustawieniu równolegle do mnie.  Ubrany chyba jak ja w zimie..no może tylko ochraniaczy nie miał - ja wiosennie, w krótkie spodenki. Trochę my pojechali więc razem - prawie do Pyrzowic. Tempo jazdy podniosło się i człowiek nie skupiał się tak na zmęczeniu jak przy jeździe solo. Fajnie się jechało.
Potem już giro wokół Pyrzowic solo i powrót przed 'drogę krzyżową' 5minutowe transitions (w tym małe piwko w ramzesie) i bieganie.

Pierwsze przebłyski słońca na trasie


Długie spodnie suszą się jeszcze na balkonie po czwartku..więc krótkie gacie i podkolanówki...tym razem męskie.


Pogoda zajefajna


5minutowe transisions


No i tak.


Pręgkość biegu potraja się po spotkaniu dzika

Sobota, 17 maja 2014 · Komentarze(0)
1 tydzień i 2 bliskie spotkania.
Biegłem jak umarlak najlepszą trasą biegową na świecie...do momentu gdy na bukowym uroczysku nasze spojrzenia się spotkały. A ponieważ okoliczne drzewa były łyse tak do wysokości 3m..kierunek biegu zmienił się o 180stopni, nogi jakoś same wydłużyły krok ;-)

To był bieg. Zapomniałem o wszystkich bolączkach. Stadko było z maluchami.

Aspirynka 2

Czwartek, 15 maja 2014 · Komentarze(0)
Tym razem i wiało i padało. Cały park mój. Pierwsza mokre na tyłku po 3km...po 10ciu już mokry na amen. Po jakimś czasie wysypało biegaczami ...wśród nich pan August superruner..może miał jaką szkółkę dla biegaczy?

pacemakerzy


Chciałem uwiecznić pana Augusta ale nie wyszło cosik..
.

tutaj standard


no i pusto 

Fajnie się jeździło...i tym razem mnie przypiździło.
Po powrocie zmiana odzieży i 20min biegu.
Na koniec aspirynka.

Miało być ekstremalnie....

Środa, 14 maja 2014 · Komentarze(0)
...a nie było. W ciągu dnia wiało i padało...No i wszystkim się chwaliłem, że ja to w taką pogodę idę trenować na rowerze. Ale pogoda się uspokoiła i niewiele padało. Nie przemokłem...trochę zimno było w ręce.
Jechało się ciężko...i słabo coś ciągnęło pod górkę..miałem czas więc pstryknąć sobie selfie.


No i tak..

Tutti frutti

Niedziela, 11 maja 2014 · Komentarze(4)
Bo dzisiaj podczas objazdu testowałem żel który smakuje jak lek osłonowy na wrzody żołądka lub pasta do zębów tutti frutti (chociaż chyba pasta smakowała lepiej). No nic. Może i ma się poczucie, ze w ustach ma się coś wielce przetworzonego i chemicznego ale rzeczywiście nogi kręcą dobrze. Gdy testowałem to podczas chodzenia po górach to niby też było na początku dobrze ale po zejściu cosik mnie muliło - i nie byłem pewien czy prze z ten żel czy przez wodę z kałuży..a w zasadzie ze strumienia, której się napiłem.
Na biku efektów ubocznych nie było i kręciło się dobrze...pomagało też to, że był pod ręką bidon z wodą...bo żel jak wspominałem ma konsystencje pasty do zębów i trochę gęsty.
No nic. Testy zakończone plus minus pozytywnie. Będzie to jakaś odmiana do sis'ów które mam już przetestowane i używam od lat - ale tylko na zawodach.
(przed lotniskiem nastąpił ten moment)



(wiosną to nawet w Chorzowie ładnie jest)


(no i zdjęcie przy lotnisku)


No i tak. Udało się przed deszczem.


Dlaczego białe jest niedobre

Środa, 7 maja 2014 · Komentarze(4)
Wyskoczyłem na trening w 'h..jugendach' (opaskach kompresyjnych w białym kolorze) do parku. W parku mimo zachmurzenia sporo ludzi. No i kręcę sobie, deszcz się wzmaga, ludzi ubywa. W końcu na biku zostałem chyba tylko ja + paru biegaczy...bo wiadomo...przy bieganiu deszcz nie przeszkadza.

No i sobie tak kręciłem, na tyłku mokro od zaciąganej z tylnego koła wody. Nogi mokre..a moje 'hjugendy' zrobily się najpierw szare a potem prawie czarne...z brudu. No i wtedy do mnie dotarło...że co ja zrobiłem. Przecież białą koszulkę jak się weźmie na maraton w góry gdy pada...to plam z błota się już nie dopiera.

No i tak. Po praniu ręcznym w zimnej wodzie - całkiem całkiem - znowu prawie białe :-) Nie jest więc źle.

Aspirynka

Sobota, 3 maja 2014 · Komentarze(2)
Pieprzone drzewa w lesie. W czasie mżawki leci z nich więcej wody niż tej prosto z nieba. Dodam tylko, że temperatura była ok 2C a ja wybrałem się późnym popołudniem na Klimczok, w stroju do biegania.

Nie chodzi, że mam krzywe nogi ale o nasiąkające wodą spodnie..

Tak więc na początku szło się dobrze..bo w górę - było ciepło i za mocno nie padało. Na górze wiało, padało a jeszcze wiatr skraplał wszystko z drzew. Dobrnąłem do schroniska na Klimczoku bo w głowie urodziła się myśl, że może tam zjem ciepłą zupę. Ale dzisiaj święto - wszyscy z obsługi poprzebierani w góralskie stroje - specjalnie dla nas - mieszczuchów. I cennik też był chyba specjalny - bo najtańsza zupa 10zł. A że tylko tyle miałem przy sobie - postanowiłem zadowolić się żelem z plecaczka. W plecaczku tym miałem drugą czapkę, drugie rękawiczki, podkoszulek i drugą parę skarpetek no i ten żel. Wszystko się przydało. Oj jak piździało przy schodzeniu. Zresztą czasoprzestrzeń się jakoś zakrzywiła i schodziło się 2x odczuciowo dłużej niż wchodziło. Dylemat miałem tylko jeden - czy iść na coś ciepłego do macdonalda czy na stację benzynową. I tak jakoś zleciało.

Gdyby nie te drugie rękawiczki...chyba bym nie pisał w tej chwili..


Teraz po aspirynce pod kołderką.

Rutyna

Czwartek, 1 maja 2014 · Komentarze(0)
Wpisów dodawać się często nie chce. Ale czasem dobrze sięgnąć do archiwum i zobaczyć jak było rok lub dwa lata temu. 
Tak więc dodadaję wpis z czwartku: rano pływnie, wieczorem chodzenie...zamiast biegania (coś kontuzyjny ten rok wyjątkowo)


Wieczór po prostu boski.

No i ja w swoich nowych podkolanówkach - znaczy opaskach kompresyjnych -cepach. W stanach kiedyś w outlecie za 10$ kupiłem skarpetki do biegania ander armour..co się okazały podkolanówkami..i to kompresyjnymi. Biegało się w nich naprawdę dobrze..jakby dodatkowy tryb turbo włączyć. Potem chciałem mieć opaski...bo nie trzeba prać codziennie...Ale mojego rozmiaru nie mieli i by przez tydzień coś mieć kupiłem w decathlonie. Ale jak przyszły cepy i je w końcu założyłem to się się w nich od razu zakochałem i to nie z powodu wyglądu..(bo wygląd to trochę jak hitlerjugend)


Szedłem sobie tą drogą co wygląda na fotach płasko ale nachylenie czuć podchodząc. Szedłem i myślałem "ło ludu..niezłe nachylenie..Jak ja tu wjechałem na biku?.."


No i tak.