znowu jestem poobijany...

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(2)

Rano bieganie - średnia pętla.
Potem rowerem do pracy. Niby miało być standardowo ale nie było. Wszystko za sprawą pięknego, upalnego dnia, który był i piątkiem i końcem roku szkolnego i początkiem wakacji. W takie dni lepiej siedzieć w domu i unikać jazdy samochodem czy rowerem.
Tak więc jechałęm swoją sprawdzoną trasą gdzie mam do przejechania też kawałek po chodniku. Pieszych prawie tam nie ma (czasem ktoś chodzi z psem) więc jedzie się bezpiecznie. Niestety na tymże chodniku zaparkował ktoś samochód. Jadąca z przeciwka pani na dużym miejskim rowerze (z koszykiem przy kierownicy) by ominąć samochód zjechała na moją stronę. Minąć się jednocześnie nie mogliśmy. Sytuacja wydawała się jednak całkowicie do opanowania. Wystarczyło by każde z nas zwolniło. Ja wcisnąłem hamulce i prawie, że zatrzymałem się. Pani natomiast z jakiegoś powodu nie rozpoczęła w ogóle hamowania. Nie wiem dlaczego. Może nie widziała nic przez swoje ciemne okulary przeciwsłoneczne, może uważała, że zniknę, a może spanikowała. Tak pędząca jakieś 20-25km/h petarda przywaliła we mnie z całym impetem rzucając mnie jakieś metr, półtora w tył. Podnisłem się i zapytałem czy pani nic się nie stało. "Nic". Jednak jej twarzy widać było "megawkurw" pełen jakiś pretensji. Podniosłem jej rower i pomogłem doprowadzić go do pełnej sprawności. W zasadzie poza tym, że spadł łańcuch i wyleciały rzeczy z koszyka nic nie było.
Ja poczułem wgniecenie od koszyka pod żebrami, obite lewe kolano i na piszczelu zobaczyłem puchnącą z każdą chwilą ogromną, czerwoną bułę. Przednie koło wygięte z jednej strony jakieś 10cm.
Ponieważ pani dalej patrzyła na mnie z mega pretensją czekając zapewne na przeprosiny, spokojnym głosem powiedziałem, że skoro u niej jest wszystko w porządku to chciałbym zobaczyć jej dowód osobisty.
Mega pretensja na twarzy zmieniła się w mega osłupienie. "A po co?" zapytała. "Bo wjechała pani we mnie i zniszczyła mi pani rower" Kobieta nie wierzyła, więc pokazałem jej wykrzywione koło dodając ile kosztowało. Pani zaczęła coś bełkotać, że każde z nas jest równie winne i że ona musi jechać bo się śpieszy do pracy. Spokojnie jej przedstawiłem swój punkt widzenia argumentując, że zjechała na mój tor jazdy a obowiązuje ruch prawostronny ;-). Zacząłem blefować, że takim razie zrobię fotki i wezwę policję. Oczywiście, policja w takim wypadku wlepiłaby mandat nam obojgu za jazdę chodnikiem (a panu z samochodu za parkowanie) i za bezpodstawne ich wezwanie.


Pani jednak chyba zrozumiała i zaczęła mnie w końcu przepraszać.
No nic. Tak czy owak odpuściłem. Sam miałem za 30minut umówione spotkanie a musiałem dojechać, wykąpać się i przebrać. Rozpiąłem hamulec przedni i jadąc tak z majdającym na boki tworem kołopodobnym dojechałem do pracy.
Na rehabilitacji jak zobaczyli moje nowe obicia to potraktowali mnie nadzwyczaj łagodnie. Plusy więc jakieś jednak były..
Powrót też z "przygodami"...bo niestety koło ocierało przy każdym obrocie lekko o szczęki hamulca. Zignorowałem to myśląc naiwnie że tak dojadę do domu. No niestety. Od tego tarcia przetarła się na boku opona i dętka strzeliła z hukiem. Dziura na kilka cm. W zasadzie nie do załatania.




Rozłożyłem narzędzia na słoneczku i zabrałem się za naprawę. Dzięki specjalnemu miejskiemu zestawowi zawierającemu kawałek powertape, klucza do szprych no i dętki, po 30min uruchomiłem rower w trybie mocno awaryjnym i tak po ponad godzinie dojechałem do domu.





Ufff...Ale to nie był koniec dnia. Wieczorem uroczyste i oficjalne zakończenie pewnego zakładu....

Komentarze (2)

Ja bym od niej tą kasę wyciągnął.

silvian 13:47 sobota, 30 czerwca 2012

Z tego co widzę po zdjęciu to kawał trawnika jeszcze był, więc nie wiem jak mogła w Ciebie wjechać :D Na rower powinno się brać żółte, co najwyżej pomarańczowe okulary (chodzi o szkiełka) :D

Kenhill 13:12 sobota, 30 czerwca 2012
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!