Muszę poczekać do poniedziałku na dodatkowe badania by rozstrzygnąć różnice w diagnozach postawioną przez lekarza chirurga-ortopedę i rehabilitantkę. Diagnoza tego pierwszego postawiona w środę była bardzo dobra (nawet można powiedzieć zbyt optymistyczna - co mi się bardzo podobało)...dzisiaj jednak gdy zgłosiłem się na przyklejenie plastrów stabilizujących to usłyszałem, że wcale tak różowo to nie wygląda.
Tak więc w poniedziałek dodatkowe badanie i dodatkowa wizyta u lekarza. Wtedy będę wiedział czy jednak jadę na Trophy czy nie jadę.
Od niedzieli nie biegam, nie jeżdżę, odpuściłem basen. Wszystko to skutek niedługiego aczkolwiek emocjonującego lotu i ciężkiego lądowania na prawym barku podczas maratonu w Nowinach. Ale dzisiaj dotarło do mnie, że by pływać to wcale nie potrzebuję ruszać prawą ręką. Można przecież poćwiczyć technikę nóg, trzymanie kierunku, obroty tłowia, ruch głową... Sposobów jak pływać nie ruszając barkiem jest naprawdę sporo. No i popływałem sobie...najpierw bez ręki a potem nawet z ręką...bo okazało się, że w wodzie prawie nie boli.
Rozrysowałem sobie dzisiaj możliwe scenariusze montażu końcówki DLO. Wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Nieźle wszystko zostało przez niemieckich inżynierów pomyślane. Po pracy kupiłem komplet wkrętaków torx od T5 do T15. Wszystkie praktycznie się przydają. Do ustawienia pozostaje kwestia ustawienia obrotu dwóch trzpieni - które odpowiadają za regulację tłumienia - tak by współgrały z manetką blokady. Próbowałem dociskać amorek na podłodze ale ze średnim skutkiem. Zmontuję go do roweru - będę testował i próbował regulować. W instrukcji serwisowej pewnie wszystko jest napisane...tylko, że takowej nie posiadam i ciężko jest cokolwiek w necie na ten temat znaleźć. Jeśli mi się nie uda regulacja to przejdę do planu B czyli oddania go do serwisu. Chyba zresztą mam takowy pod nosem - przynajmniej tak piszą na stronie - że od tego roku są atoryzowanym serwisem Magury. Tak czy owak...za rzeczy które już zrobiłem musiałbym im zapłacić jakieś 100zł. No nic. Wyczyściłem i nasmarowałem stery (mimo, że są bardzo proste - kulkowe- nie widać zużycia. Do wymiany pancerze hamulca, czyszczenie kierownicy od spodu (oj nazbierało się tam żużla)...no i można będzie przejść dalej. Uff..czasożerne te serwisowanie roweru. Zamówienie ze sklepu z nowymi łańcuchami jeszcze nie przyszło.
Rano wizyta u chirurga-ortopedy. Jak mnie stuknął od góry w ramię to mało na kolana nie padłem. Potem powiedział, że bark jest zwichnięty a na moje pytanie czy będę mógł jechać za tydzień dziwnie się wykrzywił i powiedział "poczekajmy na zdjęcie". No i siedziałem pod gabinetem RTG snując różne wizje z odwoływaniem startu i rezerwacji. Po powrocie ze zdjęciem jednak okazało się że chyba nie jest źle. Przepisał mi tabletki przeciwbólowe i polecił okleić się mocno plastrami stabilizującymi przed startem. Bark raczej się tylko nadwyrężył. Prawdopodobnie brak zwichnięcia czy wybicia zawdzięczam plecakowi i szelce na ramieniu która go ustabilizowała.
Przymusową przerwę od roweru najlepiej wykorzystać na jego serwisowanie. Obejrzałem jeszcze raz film na stronie magury o podstawowym smarowaniu i czyszczeniu. Zabrałem się za demontaż i tutaj stała się rzecz dziwna. O tyle szczęście w nieszczęściu. Otóż odpadło/odeszło całe niebieskie pokrętło regulacji tłumenia i blokady skoku i nie do końca jest dla mnie jasne jak je przymocować - to takie małe nieszczęście (no raczej niespodzianka). Szczęśćie, że było tak zapchane piachem, że słabo działało blokowanie i niezbyt wiedziałem jak się zabrać za jego rozkręcenie. A tak stanąłem przed faktem dokonanym.
Przejrzałem wszystkie dostępne zdjęcia w necie i wynika, że razem z pokrętłem rozmontowała się część tłumika. No nic. Jutro pogłówkuję i jakoś to skręcę. By to zrobić muszę jednak kupić małe klucze (kluczyki) torqx.
Samochodem do pracy :-( a w pracy opowiadam wszystkim o swoim locie nad ziemią i cięzkim lądowaniu. Wizyta u lekarza dopiero w środę ale nic się nie pogarsza. Zauważyłem, że gra w piłkarzyki (choć na początku trudna i bolesna dla barku) ma właściwości rehabilitacyjne. Jutro chyba też samochodem :-(
Dałem sobie w kość - i w przenośni i dosłownie. Ostatnie 20km to moja mała "droga krzyżowa". Stłuczony bark, niewyspanie, zmęczenie po dniu wczorajszym, pokaleczone udo, burza, ulewa, błoto, jadący za mną gość z napisem "koniec wyścigu', dwóch panów z agresywnymi psami bez smyczy i chyba najcięższy odcinek całego wyścigu... Za to na mecie za ukończenie od pozostałej na miejscu publiczności dostałem wielkie brawa.
To nie ja...ale takie trasy to 50%
No i na ostatnim bufecie spotkałem Pawła :-)) Śmieję się bo biedny Paweł co startuje to ma pecha. Awaria korby - pierwszy maraton, awaria SPDkow- kolejny, dyskwalifikacja - następny (jedyny który ukończył ale nie zadziałał mu chip)...a dzisiaj skurcze żołądka... Kia kaha.
średnia pętla biegiem + wieczorem basem. Wahałem się co do basenu do samego końca. Jednak przemogłem się i poszedłem. Cały tor był dla mnie i pływało się bardzo dobrze. Poćwiczyłem w spokoju równowagę i oddechy na prawym boku, w większości z "żukami" a potem druga połowa to trzaskanie basenów na szybko. Sporo dała ta pierwsza "techniczna" połowa. Trening czuciowy to jednak podstawa.
Zapomniałbym o serwisie roweru. Crossmark z tyłu poprzecinany po dwóch stronach. Szkoda wyrzucać bo jeszcze zipie. Podkleiłem więc dzisiaj od wewnątrz by wzmocnić trochę ściankę. Chyba działa - nabiłem do 4ch atmosfer i nie ma "wybulenia" jak wcześniej. Dalej to czyszczenie przerzutek, wymiana w tyle dolnego kółka, wymiana łańcucha. Jeszcze czeka mnie wymiana pancerza tylniej przerzutki - powychodziły z niej druty - to tak ku przestrodze - jakby ktoś się skusił na niską cenę pancerza "clarks" ;-)
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.