Bo jak przeczytałem - kondycja wzrasta nie podczas treningu ale podczas odpoczynku. Więc dzisiaj odpoczywam. Na całego. Niech sobie dzisiaj koncyja popączkuje :-D
Czyli jak to fajnie było iść pobiegać po lasku w mroźnych Trzech Króli. Rozsądek mówil "zrób na początek małą 20minutową pętelkę". Było jednak tak fajnie, że nogi pobiegly dluższą...40minutową. Wdychanie mroźnego powietrza chyba jednak uzależnia. p.s. Dobrze jednak, że kurteczkę rowerową kupiłem XXL bo dzięki temu dobrze się w niej też biega. A w lesie pełno ludzi..biegają (i jogging i biegowki), nordikują, spacerują i nawet jeden śmigał na rowerku. p.s.2 Szkoda, że jutro odwilż ..buuu p.s.3 mam już biblię..elektroniczną :-)
Czwarte podejście do wpisu.. Rano męczyć na zimnie się nie chciało dzisiaj bardzo. Ale w końcu stając na wadze, pozostałe opcje - czyli samochód i jazda transportem miejskim zostały odrzucone. System jest jednak niezawodny. Termometr 'made in china' na plecaku wskazywał +10C mimo, ze domowy sugerował, że jest -9C. Chińska prezycja po prostu poraża.
Nic...zakupiłem ich 3 sztuki na allegro i trzeba przyznać, że wszystkie wskazują tak samo. Zarówno kierunki świata jak i temperaturę. Muszę po prostu zrozumieć pewne różnice kulturowe i wiedzieć, że gdy pokazuje +25C to jest ok +19C a gdy pokazuje +10C to jest około -10C. p.s. zgubiła mi się biblia Friela. Kurde :-( p.s.2 zapomniałem dziś o boxerkach z pampersem, ale o tym zorientowałem się dopiero podczas przebierania się przed powrotem z pracy. Całą powrotną drogę myślałem o tym jak to mi teraz twardo...ale o dziwo na nic nie narzekałem rano, gdy o tym nie wiedziałem.
Postanowienie, że przez kolejne dwa lata nie kupię zegarka chyba legnie w gruzy lada moment. W lutym pojawi się nowy model zegarka, marki za którą goniłem od roku (ze względu na małe serie produkcyjne nie załapałem się na poprzednie). Tym razem seria ma być aż 2011 sztuk!
Tyle, że do wymiany jest też amorek. Koszt podobny. Więc mam dylemat :-(
A jazda rowerem już jak rutyna. Tylko dzięki nowej kurteczce cała procedura ubierania się przed wyjściem uprościła sie do wrzucenia golfu i kurteczki...
83,5 i wszystko było jasne. Rower dzisiaj i rower jutro i rower pojutrze i po pojutrze! Ambitne plany by zbić wagę do końca 2010 do 80kg jak widać nie powiodły się. Jak wiadomo ciężko jednak się odchudzać w święta. Więc i tak mogę być zadowolony, że nie jest gorzej.
Myślę, że nie ma co wklejać zdjęć ciągle z tej samej trasy...więc lepiej sobie wspomnieć coś ciepłego np. listopad:
Nieustający katar, wychłodzenie, wycieńczenie, zgubiony zestaw słuchawkowy i kilka totalnie nieudanych czarnych nocnych fotek - to efekt postanowienia, że Nowy Rok przywitam wysoko w górach. Coby jednak nie mówić to pięknie było. Kto był to długo nie zapomni :-)
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.