Co tam zero - pomyślałem i wskoczyłem rano na rower. W połowie drogi jednak zacząłem kichać i lekko przemarzać zaczęły mi stopy. Chyba czas przeprosić się z ochraniaczami w końcu. Trochę mżawiło ale szybko przestało.
Poza tym jechało się dość ciężko (wysokie tętno) i wolno. No i tak
Równo rok temu, tzn 11.11.2010 zapisałem się na trophy i muszę przyznać, że dzięki temu był to dla mnie bardzo dobry rok. Jasno narzucony cel, wyzwania w pokonywaniu kolejnych problemów w drodze do celu sprawiły mi sporo satysfakcji. Chciałbym oczywiście by kolejny był równie dobry ale i tak jestem zadowolony, że miałem okazję doświadczyć takiej frajdy.
Małe zamieszanie rano i nie wziąłem aparatu...więc zero fotki z drogi. Pogoda prawie taka jak wczoraj. Ale dwa razy cieplej bo +2C. Ale znacznie zimniej bo na otwartym terenie dość mocno powiewało.
No i tak. Teraz trzy dni laby. Wieczorem może zdążę jeszcze odebrać równoważnię do ćwiczeń więc może poćwiczę stanie na jednej nodze.
W końcu zrobiło się zimno - czyli powoli robią się warunki, które tygryski lubią najbardziej :-)) Rano +1C więc wyciągnąłem wielkie pudło a potem z tego pudła kurtkę z zimową membraną. Pod kask też już poszła membranka zamiast cienkiej bandany. Nie ma nic lepszego niż rano zaciągnąć w płuca to chłodne listopadowe powietrze z tym specyficznym aromatem zmrożonych liści. W końcu człowiek znowu czuje, że żyje :-D
W pracy kolega westchnął mówiąc "co z tego ze słońce, jak cały dzień siedzimy w pracy". Jego twarz jednak wykrzywiła się w coś przypominającego znak zapytania, gdy odpowiedziałem, że rano przyjechałem w tym słońcu na rowerze. Trochę radości z pogody jednak jest dzięki temu.
Po drodze minąłem dwa policyjne samochody. Dwóch mundurowych spisywało jakiegoś niegrzecznego kierowcę. Dwóch pozostałych stało tyłem w poprzek chodnika akurat blokując mi przejazd. Ryzykować czy nie ryzykować zastanawiałem się dojeżdżając do nich. W końcu zaryzykowałem. Dojechałem i grzecznym "przepraszam" zmusiłem zdziwionego służbistę do zrobienia mi przejazdu :-))
Pan Hilary zgubił swoje okulary..rano przed wyjściem gdzieś się zapodziały. W efekcie pojechałem z aparatem schowanym w plecaku. Nie było okazji i chęci by ściągnąć plecak. Więc bez fotki.
A na fotce była by piękna mgła...I rano i wieczorem. Wieczorem był lepszy czad bo we mgle niezłe wrażenie robił skupiony słup światła.
A o 20 tej jeszcze godzina rehabilitacji. Ćwiczenia na równoważni.... Ja pierdykam...
Rano tętno spoczynkowe pobiło wszelkie dotychczasowe rekordy. Mimo to pojechałem rano na rowerku do pracy pilnując by nie wychodzić z drugiej strefy. Taki wysiłek raczej nie szkodzi a może pomóc. Nie potrzebuję zresztą pulsometru by wiedzieć że źle się czuję. Jutro rano wizyta w przychodni.
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.