by w końcu zastać warunki, które tygryski lubią najbardziej:
co kilkanaście minut obowiązkowy postój i wytrzepywanie śniegu z pleców i zza kołnierza.
No i w końcu drugie zmontowane video w życiu. Ciut lepiej ale niestety filmy z ręki takie będą...bo podczas takiej wyprawy nie ma czasu na kręcenie. Zwłaszcza jak się idzie z ojcem, który biega co dwa tygodnie półmaratony. Poniżej zrzut low quality.
Pobudka po 6 tej. Ale w końcu nie poszedłem rano na basen. Znów miałem to uczucie lekkiego zmęczenia, gdzie basen lub jakikolwiek inny trening nic by nie wniósł oprócz zwielokrotnienia tego uczucia. Poczytałem dzisiaj o panu, który nazywa się Tudor Bompa i który zrewolucjonizował podejście do treningu. Całe to zagadnienie trenowania wydaje się dość dziwną sprawą. Gdy poczyta się jak zmieniało się podejście do metod treningowych to człowiek uświadamia sobie, że ludzie, którzy np. uczyli mnie pływać na początku lat 80tych nie do końca mieli o tym pojęcie. Potwierdza się też moje przypuszczenie , że cała książka Armstronga "Program mistrza. W siedem tygodni do doskonałości" jest świetnym chwytem marketingowym i jest adresowana tylko do starych wyjadaczy (którzy zresztą jej nie potrzebują). Tzn. jest dla kogoś kto ma już przez lata wypracowane zdolności podstawowe i może skupić się na zdolnościach zaawansowanych, które można wytrenować w krótkim czasie.
Tak czy owak wracam do trenowania podstawowego w strefie 2.
Wczoraj wieczorem czułem, że było tego za dużo. Rano był basen, potem bije2job i z powrotem, potem runda na siłowni i kilkadziesiąt minut biegania na biezni. Ale dzisiaj rano po głębokim, długim śnie czułem się bardzo dobrze. Dodatkowo nie naciskałem na pedały i pognałem w 2 giej strefie do pracy.
Dzisiaj tętno niżej niż zazwyczaj. Beż żadnych problemów dałem radę jechać w drugiej strefie a w dużej części nawet w pierwszej. Niższe tętno to chyba oznaka zmęczenia. Ponoć niektóre typy tak mają. Zakładając, że weekend spędziłem aktywnie to wszystko by się zgadzało. No a na dworze piknie. Ciepło i słonecznie.
Pogoda znów 5/5. Najpierw lekkie kręcenie przez prawie 2 godziny po lesie.
Prawie zero biegaczy i prawie zero rowerzystów na góralach. Ci pierwsi pobiegli w 10km biegu w centrum miasta. Ci drudzy jeśli nie pobiegli to pojechali w Kampinosie w epilogu mazovii.
Po południu odważyłem się przebiec po lasku. Pierwszy raz od skręcenia nogi 15 sierpnia. Biegałem trochę na bieżni ale leśna ścieżka to zupełnie inna historia. Dlatego postanowiłem założyć ortezę. Trochę obawiałem się różnego rodzaju ugniatania ale było ok. Komfort 4/5. Trochę pod koniec ugniatał pasek otaczający piętę...ale następnym razem popracuję nad tym.
Co tu dużo pisać. Bieganie w lesie jesienią jest po prostu boskie.
Dzisiaj 40 minut kraulowania bez zwracania uwagi na technikę. No cóż. Pływanie jest super. Potem małe machniom na ciężarach i 50 minut biegania. No cóż. Bieganie jest super. Ale najgorsze, ze taki super dzień przesiedziałem w mieście. Na południe dopiero przyszły tydzień...gdzie pewnie nie będzie takiej dobrej pogody.
I do tego trzeba zbierać kaskę...Bo wkrótce nowa perełka muzyczna - tzn. New Blood Petera Gabriela. Właśnie do mnie napisał, że będę mógł posłuchać online zawartości płytki w poniedziałek . Do tego fajnie by dokupić wydanie specjalne tylko z muzyką.
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.