Ochodzita

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
No niestety. Obudził mnie koło 4 rano silny bół brzucha. Czymś się zatrułem wczoraj...może lody, może majonez...Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że plany na czwartek musiały się dość znacząco zmienić. Ranne bieganie zostało zamienione na wyprawę na pieszo do sklepu (którą ledwo przeżyłem), a popołudniowy rower był dość krótki ale bardzo męczący. Znosząc go po schodach wydawało mi się, że waży ze 20kg.


Uff jak cięzko


Miała być fotka za siebie z pięknymi widokami...jak wyszło każdy widzi ;-)


Dawka promieniowania

W tym samym miejscu znowu "atak" wilczura. "Ona tak wszystkich musi obszczekać, ale nie ugryzie" wyjaśnili mi państwo, którzy siedzieli sobie spokojnie w ogródku. Dobrze, że byłem trochę osłabiony bo zaraz bym zadzwonił i zgłosił skargę. A tak w amoku wsiadłem na rower i odjechałem. Potem pięcie się pod górę na Ochodzitą. Jakoś tym razem wydała się mniej straszna niż na Trophy. Wjechałem ciężko sapiąc i zjechałem.
Wieczorem samochodem do knajpy na podbudowanie siłowe. Nigdy więcej tam nie zajadę. Chyba nie widziałem tak tłustego i ciężkiego jedzenia. Talerz z pierogami ruskimi był przykryty 1cm brązowo-czarną wartstwą zasmażki. Same pierogi nijakie. Obrzydlistwo. Zjadłem trochę kwaśnicy, trochę pierogów i wyszedłem szczęśliwy.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!