Zimno i mokro 6
Środa, 18 kwietnia 2012
· Komentarze(1)
Cała dzisiejsza wyprwa do Rif. Calvi z Carony okazała się porażką. Organizacyjnie wszystko było ok - tzn. Wstałem stosunkowo wcześnie bo ok 6.30, rozpaliłem w piecu, zjadłem śniadanie i byłem na miejscu przed 8 mą. Przebrałem buty, zarzuciłem plecak na plecy i ruszyłem w stronę centrum Carony. Po wyściu z tej miejscowości i pierwszym podejsciu zorientowałem się że jestem mocno zmęczony. W nogach niemoc - i ogólnie niewesoło. Małymi kroczkami parłem przed siebie i nawet przywitało mnie nieśmiało słoneczko przebijające przez kłębiące się coraz mocniej chmury. Kroczkowałem wolno aż doszedłem praktycznie do granicy śniegu i wszedłem we mgłę. Od tego czasu wokół niewiele było widać. W końcu uznałem, że nie ma dla mnie sensu się dobijać - bo wtedy jutro bym nic nie był w stanie ani pobiegać ani pojeździć. Wyciągnąłem więc bułę, herbatę i po pikniku rozpocząłem odwrót. W drodze powrotnej zaczęło przyjemnie pruszyć śniegiem. Im schodziłem niżej tym śnieżek robił się bardziej mokry aż przemienił się najpierw w mżawkę a potem w regularny deszcz. No nic. Na obiad znowu pizza na wynos. Dzisiaj z jakimiś ochydnymi dodatkami..Beee.
Znaki informujące że schroniska są zamknięte
Nastroje bywały różne...
Raczej opuszczone osiedle..
Wodospad był spory i biła od niego siła. Na fotce tak sobie...
Śnieguś..
Nawrót...
Kwiatuszki..
No i cywilizowane na maxa zejście
Woda niestety nie do picia
No o tak.
Kupiłem przeciwdeszczową kamizelkę ale chyba jest praktycznie identyczna z tą, którą mam. No nic. Chyba sprzedam ją na allegro. ..albo nie wiem.
Na jutro niestety znowu nieprzychylne pogodowo wieśći. A dzisiaj to w ogóle przyburzowiło!
Powinienem jednak dać jutro radę bo mam bieganie ( w deszczu da się biegać) i krótki rower...no i może na koniec basenik....Chociaż nie wiem...bo lepiej może się nie dobijać przez piątkiem.
No i oczywiście wnoszenie 30kg wora z drewnem pod górę. Poszło jakoś bardzo szybko.
A to już po południu/wieczorem w Bergamo
Gdzie nie spojrzeć w tych Włoszech to sztuka..
Bergamaskie babeczki
Znowu pod górę...
Ale widać już szczyt
Widoki z góry
W kawiarni...
Pije się cappucino
p.s.
Wieczorem popatrzyłem na mapę. Nie jest tak źle jak myślałem tzn. Zrobiłem rano 2/3 trasy a nie jak myślałem początkowo ,że połowę.
Znaki informujące że schroniska są zamknięte
Nastroje bywały różne...
Raczej opuszczone osiedle..
Wodospad był spory i biła od niego siła. Na fotce tak sobie...
Śnieguś..
Nawrót...
Kwiatuszki..
No i cywilizowane na maxa zejście
Woda niestety nie do picia
No o tak.
Kupiłem przeciwdeszczową kamizelkę ale chyba jest praktycznie identyczna z tą, którą mam. No nic. Chyba sprzedam ją na allegro. ..albo nie wiem.
Na jutro niestety znowu nieprzychylne pogodowo wieśći. A dzisiaj to w ogóle przyburzowiło!
Powinienem jednak dać jutro radę bo mam bieganie ( w deszczu da się biegać) i krótki rower...no i może na koniec basenik....Chociaż nie wiem...bo lepiej może się nie dobijać przez piątkiem.
No i oczywiście wnoszenie 30kg wora z drewnem pod górę. Poszło jakoś bardzo szybko.
A to już po południu/wieczorem w Bergamo
Gdzie nie spojrzeć w tych Włoszech to sztuka..
Bergamaskie babeczki
Znowu pod górę...
Ale widać już szczyt
Widoki z góry
W kawiarni...
Pije się cappucino
p.s.
Wieczorem popatrzyłem na mapę. Nie jest tak źle jak myślałem tzn. Zrobiłem rano 2/3 trasy a nie jak myślałem początkowo ,że połowę.