Zimno i mokro 5
Wtorek, 17 kwietnia 2012
· Komentarze(0)
Budzik nastawiony był na 7.30. Wstałem chyba o 8.15. Zanim rozpaliłem w piecu, zjadłem śniadanie i wyruszyłem była chyba 9-ta. Niebo z jednego, zachodniego okna prawie czyste. Ze wschodniego zachmurzone. Słońce długo nie mogło się przebić. Na dworze było lodowato. No nic. Dzisiaj wielki dzień bo zaplanowałem całkiem solidną trasę. Nie jechało się rewelacyjnie ale dojechałem tam gdzie chciałem. Gdy dojechałem do San Pietro d'Orzo to zacząłem się gotować. Musiałem się zatrzymać by zrzucić zimowe ciuchy i przebrać się w wiosenny zestaw. Piękne widoki i przygrzewające słoneczko towarzyszyło mi do Dosseny. Potem zaczął się zjazd, co wymusiło przebranie się znowu w windstopper. I znowu podjazd prawie do samego końca czyli do Zabla Alta ale już w lodowatym środowisku. Po prawej Monte Alben przysypany śniegiem. Nigdy na niego nie wlazłem. Po lewej Monte Arrera. Góra dla której mam ogromny respekt. Kiedyś wspinałem się tam we mgle modląc się by było inne zejście niż to którym wspinałem się. Góra pochłonęła wiele istnień i jak później się okazało, szlak którym wchodziłem był z tego też powodu zamknięty. Tak czy owak gdy w pracy kiedyś powiedziałem, że w niedzielę byłem na Monte Arreta to wzbudziło to wokół podziw, nawet u gościa który był wyjątkowym sku..em ale pracował jako ratownik górski.
Tak czy owak. Zjechałem potem z powrotem do Seriny i rozgrzewałem nogi na pononwnym podjeździe do Dosseny. Z Dosseny do San Pellegrino to już wiosennie. Zielono i ciepło. No i grzałem tak, że żaden samochód nie dał mnie rady wyprzedzić.
Wyjazd z San Giovanni
Coraz wyżej
San Gallo
Spojrzenie w dół
To chyba Monte Venturosa
Wdech i wydech..
No i w końcu wczołgałem się do Dosseny
To już Zambla....i czas pokłonić się w pokorze górze Monte Arera.
Cel osiągnięty. Teraz nawrót
To jakaś tam górka
Powrót inną drogą
I San Pellegrino z góry
Po obiedzie basen. A po basenie byłem już tak wypruty, że kręciło mi się w głowie gdy wstawałem po rozpaleniu pieca. Ten piękny dzień zakończyła kolacja u znajomych. Mniam mniam.
Na jutro prognoza deszczowa. Mimo to planuję pojechać do Corony i pomedytować przechodząc samotnie do Rif. Calvi. W obliczu ogromnych gór do głowy przychodzą odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości.
Tak czy owak. Zjechałem potem z powrotem do Seriny i rozgrzewałem nogi na pononwnym podjeździe do Dosseny. Z Dosseny do San Pellegrino to już wiosennie. Zielono i ciepło. No i grzałem tak, że żaden samochód nie dał mnie rady wyprzedzić.
Wyjazd z San Giovanni
Coraz wyżej
San Gallo
Spojrzenie w dół
To chyba Monte Venturosa
Wdech i wydech..
No i w końcu wczołgałem się do Dosseny
To już Zambla....i czas pokłonić się w pokorze górze Monte Arera.
Cel osiągnięty. Teraz nawrót
To jakaś tam górka
Powrót inną drogą
I San Pellegrino z góry
Po obiedzie basen. A po basenie byłem już tak wypruty, że kręciło mi się w głowie gdy wstawałem po rozpaleniu pieca. Ten piękny dzień zakończyła kolacja u znajomych. Mniam mniam.
Na jutro prognoza deszczowa. Mimo to planuję pojechać do Corony i pomedytować przechodząc samotnie do Rif. Calvi. W obliczu ogromnych gór do głowy przychodzą odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości.