Dobry dzień
Rano wyjazd w góry. Wielki test dla mojej obolałej lewej nogi. W zasadzie wyruszyłem w trasę nie będąc pewnym czy nie będę musiał zawrócić po 10minutach. Liczyłem na to, że noga usztywniona w meindlowym bucie nie będzie zbytnio nadwyrężana.W dodatku szedłem starając się oszczędzać ile mogłem....Pod koniec już się oszczędzać nie dało - prawdziwa walka o przeżycie. Zapadałem się w mokrym śniegu po kolana, po pas, wygrzebywałem się, znowu zapadałem a czasami brnąłem na czworaka. W cieniu śnieg był zmrożony i dało się przejść. Ten rozgrzany w słońcu raczej na to nie pozwalał. Czasami wpadaliśmy do jam wyżłobionych przez wodę pod śniegiem. Można było sobie nawet coś połamać. Najgorzej miał ten co szedł jako pierwszy. Tak czy owak doszedłem.
Wieczorem jeszcze basen. Pływało się naprawdę dobrze. Po basenie wyszedłem praktycznie jak po odnowie biologicznej. Wymasowany i zrelaksowany.
A jeszcze późniejszym wieczorem dokonałem przedpłaty na nowy zegarek. Moje postanowienie o dwuletniej wstrzemięźliwości od zakupów zegarków mija w kwietniu (pulsometr to nie zegarek!). Zegarek będzie gdzieś w czerwcu. Więc wszystko w sam raz.
Na razie ujawnię tylko jak wygląda spód:
To był dobry dzień.