Panie! Zawróć pan, bo zalane...
Wtorek, 18 stycznia 2011
· Komentarze(3)
Krzyknęła pani z pieskiem, gdy dzisiaj tuż po 7-mej wybiegłem na średnią pętęlkę w lesie. "Najwyżej zawrócę" odwpowiedziałem i pobiegłem dalej drogą. Pierwsze rozlewisko całkowicie przecinało drogę i po obu stronach wchodziło w las. Jednak w lesie dało się skacząc od drzewa do drzewa jakoś je pokonać. Drugie rozlewisko było bardziej złośliwe, bo w lesie było więcej. Na szczęście ktoś już wcześniej wrzucił w nie pare patyków i podejmując ryzyko zamoczenia dało się tez przez nie przejść jak po linie. Pani z pieskiem pewnie myślała, że na mięczaka trafiła a ja sobie poradziłem już dwiema przeszkodami.
Roztopy. fot. Maciej Kupczyński (dokładnie tak wyglądało dzisiaj w lesie)
Potem długo długo nic. Dobrze się biegło, trochę po lodzie, trochę po zmarzniętej ziemi. I gdy zamykałem pętlę i dobiegałem do skrzyżowania i już myślami byłem w domu, natrafiłem na cholerne jezioro. Nie dało się ani obejść, ani przeskoczyć, ani przebiec gdzieś przez las. Wszystko zalane jak na zdjęciu. Trzeba było zawrócić. Pani z pieskiem to jednak wiedziała co mówi. :-(
Roztopy. fot. Maciej Kupczyński (dokładnie tak wyglądało dzisiaj w lesie)
Potem długo długo nic. Dobrze się biegło, trochę po lodzie, trochę po zmarzniętej ziemi. I gdy zamykałem pętlę i dobiegałem do skrzyżowania i już myślami byłem w domu, natrafiłem na cholerne jezioro. Nie dało się ani obejść, ani przeskoczyć, ani przebiec gdzieś przez las. Wszystko zalane jak na zdjęciu. Trzeba było zawrócić. Pani z pieskiem to jednak wiedziała co mówi. :-(