Starym harcerskim sposobem przed wyruszeniem w długą trasę włożyłem do lodówki piwo. Myśl o tym jak leży i czeka na mnie, będąc w odpowiedniej do spożycia, kilkustopniowej temperaturze po 160km stała się kluczowa. Nie jechało się dobrze. Wczoraj popływałem i pobiegałem..i rano czułem w nogach jeszcze zmęczenie z biegania. W dodatku życie uprzykrzał wschodni wiatr..
Tak czy owak...plan na dzisiaj było 200km.
to jeszcze w pierwszej setce
Malownicze krajobrazy...już na bezsamochodowej szosie
Nowe ujęcie " z tylnego koła"..do dopracowania jeszcze
Wrota jury/ wyścig z cieniem
Spokój Poraja...
Olśnienie..tyle razy tędy przejeżdżałem a dopiero teraz zauważyłem ten zabytkowy kościółek przed Cynkowem
kolejne kreatywne ujęcie
No i upragniony moment.
Ostatnie dzieści km jechało się ciężko...sklep w Wojsławicach był zamknięty i na głodzie węglowodanowym, a przede wszystkim bez picia, snułem się jak widmo aż do Cynkowa. Potem zaczęły dawać w kość bóle przeciążeniowe na prawej piszczeli...tak że podjazdy drogi krzyżowej musiałem robić na stojąco...siedząc się po prostu nie dało.
No i tak.
Komentarze (6)
300km? o ludu! przecież to cały dzionek by trzeba jechać. Od świtu do zmierzchu.
Od zeszłego roku nie ruszałem siodełka, a było idealnie ustawione i pewnie jest tak jak mówię, to starość !! :) pamiętam swoje pierwsze 300 km przy końcu było ciężko ale też się nie poddałem i błądziłem zygzakami do domu.
Nie jest to kwestia pozycji na biku? Właśnie mam mały dylemat z pozycja na kolarce. Teraz mam mało aerodynamiczną pozycję i zadkiem z tyłu i ugietymi w kolanach nogami (embrionalna). Plusy tej pozycji są takie że mogę jechać i jechać i oprócz dupy i nóg nic mnie boli. Ale widzę, że sporo prosow ma pozycję wysoką i jak pedałują to zgięcie w kolanie jest zawsze >90 stopni. Nie wiem czy eksperymentować i zmieniać
Co do ujęć to pod dom zajechałem mając na liczniku 197...Dupa boli, nogi bolą, wszystko chce do domu. Ale sobie myślę...napiszę w 197 to Sufa napisze "co? 197? przecież to gorsze niż afera hazdardowa! 197 to nie 200! " I dwie pętelki wokół "górnego" jeszcze odwaliłem coby przekroczyć magiczną granicę.
Widzę że podnosisz sobie porzeczkę, coraz dłuższe te wypady też lubię taką jazdę. W tym roku mam taki mały cel może uda mi się zrealizować 400km do 500km na raz, niestety ostatni trochę kręgosłup daje o o sobie znać więc najpierw muszę się tym zająć.
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.