Pogilgać mnie mogą po....

Sobota, 4 stycznia 2014 · Komentarze(2)
Rano z R2 na basen do Gliwic. Pierwszą godzinę pływa się super. Na torze po 2..3 osoby...co na 50m długości daje uczucie bycia samemu na torze. Potem...tzn o 9tej przychodzą kilkunastoosobowe grupy z instruktorami i zaczynają rozgrzewkę na brzegu. Potem zaczynają zajmować kolejne tory wyrzucajac ludzi na dwa boczne tory. Ja pływam. I pływam....aż dopływam do nawrotu a tu pochyla się ratownik i mi mówi bym przeszedł na pierwszy lub drugi tor bo tutaj będą zajęcia. Takiego wała. Sprawdziłem przed przyjazdem, że nie było żadnej rezerwacji toru i wszystkie miały być ogólnodostępne. Po prostu przychodzi grupa z instruktorem, są dogadani z ratownikiem a ludzie ustępują...i pływają jak sardynki na jednym lub dwóch bocznych torach.
Stawiam sprawę, że jeśli mi ratownik da pisemne oświadczenie, ze ten tor jest zarezerwowany to od razu przenoszę się na boczny tor. Ten zaczyna się wykręcać, że kierownik się pomylił i nie uwzględnił tego w rezerwacji. Super. Napisz mi pan, ze pana kierownik się pomylił i ja się przenoszę. Wypękali. Pobluzgali na mnie a instruktor dał pływającej młodzieży instrukcje by mnie wykurzyć. Tylko jak może 5ciu czy 10 ciu nastolatków wykurzyć triathonistę? Że na niego nachlapią? Że go pacną parę razy ręką, niby przypadkiem przepływając obok? Że założą łapki i płetwy i będą mnie próbować nimi uderzać? He he...Naiwność. Niektórzy trenerzy triathlonu na wodach otwartych płyną kajakiem i walą wiosłem po głowach i rękach swoich podopiecznych. A wszystko po to by przezwyczaić ich do startu w wodzie. Kto startował razem z kilkuset lub kilku tysiącami zawodników to wie o czym mówię. Triathlonowy kocioł w wodzie to coś co z jednej strony można nienawidzic, a z drugiej strony jest czymś co sprawia, ze tri to nie jest grzeczne bieganie w stylu run warsaw..

Kopniaki i uderzenia w głowę, przepychanie się w wodzie, strącanie okularów, czepka, łapanie za nogi, ręce to coś normalnego. Gdy masz za sobą szybszych zawodników to porzuć nadzieję, że bądą wyprzedzać bokiem. Przepłyną po tobie górą...jeden za drugim....wciskając pod wodę..tak, że czasem można mieć nawet problem z wypłynięciem na powierzchnie i złapaniem oddechu.

Tak więc drogie dzieciaki ze swoimi płetwami i łapkami to najwyżej mnie mogły pogilgać po przysłowiowych jajach. Wypływałem swoje. Za tydzień też pojadę na gilganie :-)

....
Po południu marszobieg. Było dobrze.

Komentarze (2)

Stałym punktem pływania w sobotę jest zrobienie 500m z zaciśniętymi pięściami :-)

prinx 18:24 środa, 8 stycznia 2014

Niedługo będziesz pływać z kastetem.

silvian 07:40 środa, 8 stycznia 2014
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!