Central Park i M.
Niedziela, 3 listopada 2013
· Komentarze(1)
Cental Park i w przenośni i dosłownie. Ja po śląskim Central Parku. M. biegnie w nowojorskim maratonie...a ja śledzę jego spadającą z każdą kolejną piątką km prędkość. Grunt, że jest w ruchu.
Zresztą historia startu i przygotowań M. do maratonu w NY jest dość ciekawa. Gdy pierwszy raz o tym usłyszałem w lipcu, to sobie pomyślałem - koleś musi być niezły. Dopiero potem wyszło, że to jego pierwszy maraton. No w zasadzie to nie przebiegł nigdy nawet półmaratonu. W zasadzie dopiero zabierał się za trenowanie. Kiedyś w młodości grał w piłkę. Łolaboga - sobie pomyślałem...co za zuchwałość. Nie ma szans by go ukończył!
No ale w końcu tak wyszło, że zostałem jego głównym konsultantem ds treningowo-żywieniowych - czasem razem biegając, czasem dzieląc się swoim skąpym doświadczeniem...za które M. i tak był bardzo wdzięczny. Dziwiły go rzeczy oczywiste gdy np mówiłem mu o mierzeniu utraty wagi w czasie biegu, i że dobrze wiedzieć ile się traci by tyle mniej więcej pić na trasie.
Tak więc siedzę i trzymam kciuki za M. Da radę. Musi!! Grał przecież kiedyś w piłkę ;-)
//wieczorny update// Dał radę...chociaż ostatnie metry musiał być dramatyczne..prędkość spadała drastycznie.
Zresztą historia startu i przygotowań M. do maratonu w NY jest dość ciekawa. Gdy pierwszy raz o tym usłyszałem w lipcu, to sobie pomyślałem - koleś musi być niezły. Dopiero potem wyszło, że to jego pierwszy maraton. No w zasadzie to nie przebiegł nigdy nawet półmaratonu. W zasadzie dopiero zabierał się za trenowanie. Kiedyś w młodości grał w piłkę. Łolaboga - sobie pomyślałem...co za zuchwałość. Nie ma szans by go ukończył!
No ale w końcu tak wyszło, że zostałem jego głównym konsultantem ds treningowo-żywieniowych - czasem razem biegając, czasem dzieląc się swoim skąpym doświadczeniem...za które M. i tak był bardzo wdzięczny. Dziwiły go rzeczy oczywiste gdy np mówiłem mu o mierzeniu utraty wagi w czasie biegu, i że dobrze wiedzieć ile się traci by tyle mniej więcej pić na trasie.
Tak więc siedzę i trzymam kciuki za M. Da radę. Musi!! Grał przecież kiedyś w piłkę ;-)
//wieczorny update// Dał radę...chociaż ostatnie metry musiał być dramatyczne..prędkość spadała drastycznie.