Plan to plan. Wykonać trzeba
Czwartek, 22 sierpnia 2013
· Komentarze(1)
Dopompowałem trochę tylną oponę i od razu czuć było to w prędkości. Jakoś w głowie przez cały dzień miałem, że mam w planie godzinę roweru a potem pół godziny biegu. Dopiero przed wyjściem patrzę na kartkę z planem a tam, że dzisaj znowu (jak wczoraj) 1.5 godziny kręcenia...a na deser 15 minut biegu. Plan to plan. Wykonać trzeba.
nie ma to jak kolarką drzeć przez polne drogi
kolejne fotka z perspektywy "na byczka" już na asfalcie
i ujęcie "biegowe"
Za półtorej tygodnia triathlon w Borównie. I jak zwykle jestem nieprzygotowany. Obtyłem się z 7kg...noga boli pod kolanem po 1.5 godz biegu i mam jeszcze dużo innych bolączek... o problemach z czasem w okolicy 1 września to już nie wspomnę.
I tak kombinowałem, że po prostu nie pojadę. Już nawet tak nieśmiało mówiłem w sobotę K. że chyba to oleję...i wszystko było by dobrze, gdyby nie zeszło na rozmowę o triathlonie w Gdyni, co się właśnie odbył. K. uradowany oświadczył, że mamy w gronie jeszcze jednego triathlonistę...kolegę P. z którym siedziałem w technikum razem w ławce na histroii i lekcji wychowaczej. Że dał radę..i nawet był kilka minut przed Szycem.
No i kurde...Pier...y P. Musiał startować w tej Gdyni?? taki P. dał radę mimo, że się ponoć nie przygotowywał - a ja mam wypękać? Coś wtedy właśnie we mnie pękło, że mimo wszystko pojadę. Mimo tych wszystkich bolączek i problemów...że to właśnie o to w tym triathlonie chodzi.
No i tak. Jestem na TAK!
nie ma to jak kolarką drzeć przez polne drogi
kolejne fotka z perspektywy "na byczka" już na asfalcie
i ujęcie "biegowe"
Za półtorej tygodnia triathlon w Borównie. I jak zwykle jestem nieprzygotowany. Obtyłem się z 7kg...noga boli pod kolanem po 1.5 godz biegu i mam jeszcze dużo innych bolączek... o problemach z czasem w okolicy 1 września to już nie wspomnę.
I tak kombinowałem, że po prostu nie pojadę. Już nawet tak nieśmiało mówiłem w sobotę K. że chyba to oleję...i wszystko było by dobrze, gdyby nie zeszło na rozmowę o triathlonie w Gdyni, co się właśnie odbył. K. uradowany oświadczył, że mamy w gronie jeszcze jednego triathlonistę...kolegę P. z którym siedziałem w technikum razem w ławce na histroii i lekcji wychowaczej. Że dał radę..i nawet był kilka minut przed Szycem.
No i kurde...Pier...y P. Musiał startować w tej Gdyni?? taki P. dał radę mimo, że się ponoć nie przygotowywał - a ja mam wypękać? Coś wtedy właśnie we mnie pękło, że mimo wszystko pojadę. Mimo tych wszystkich bolączek i problemów...że to właśnie o to w tym triathlonie chodzi.
No i tak. Jestem na TAK!