Magiczny kamień z Gaustatoppen
Sobota, 17 sierpnia 2013
· Komentarze(3)
Mimo, że wiele się w tym dniu aktywności działo...została tylko jedna fotka i to nie związana z treningiem.
Rano prawie dwie godziny pływania w Batorym. Później tausen, cukiernia (jedyne foto), obiad i bieg po kamyczek.
Umowa z K. była taka - ja mu sprezentowałem kultowego timexa przywiezionego ze stanów, on miał mi przywieźć kamyczek z Gaustatoppen po ukończonym Norsemanie (dla niewtajemniczonych to jeden z cięższych triathlonów na dystansie ironman w Norwegii).
No i w sobotę postanowiłem odebrać kamyczek...jako że K. Norsemana skończył (tutaj jego relacja) i to na bardzo wysokim miejscu...no i ważniejsze to pamiętał o kamyczku. Plan był taki by przebiec się z Witosa na Kokociniec a potem do K. a wrócić pętlą przez Wirek i bukowe uroczysko. No i w 25 minut dobiegłem gdzie mieszkał, tam pogadaliśmy trochę i K w końcu przyniósł kamyczek wielkości ...melona.
Tak więc biegłem pozostały dystans przez ponad godzinę ściskając kamień w dłoni...prawej, potem lewej...bo ciężkawo jakoś było. Mimo swojej wagi (z pół kilo chyba a może i więcej) dobrze leżał w dłoni :-)
Rano prawie dwie godziny pływania w Batorym. Później tausen, cukiernia (jedyne foto), obiad i bieg po kamyczek.
Umowa z K. była taka - ja mu sprezentowałem kultowego timexa przywiezionego ze stanów, on miał mi przywieźć kamyczek z Gaustatoppen po ukończonym Norsemanie (dla niewtajemniczonych to jeden z cięższych triathlonów na dystansie ironman w Norwegii).
No i w sobotę postanowiłem odebrać kamyczek...jako że K. Norsemana skończył (tutaj jego relacja) i to na bardzo wysokim miejscu...no i ważniejsze to pamiętał o kamyczku. Plan był taki by przebiec się z Witosa na Kokociniec a potem do K. a wrócić pętlą przez Wirek i bukowe uroczysko. No i w 25 minut dobiegłem gdzie mieszkał, tam pogadaliśmy trochę i K w końcu przyniósł kamyczek wielkości ...melona.
Tak więc biegłem pozostały dystans przez ponad godzinę ściskając kamień w dłoni...prawej, potem lewej...bo ciężkawo jakoś było. Mimo swojej wagi (z pół kilo chyba a może i więcej) dobrze leżał w dłoni :-)