un treno e la bici

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Podjechaliśmy kawałek pociągiem, wysiedliśmy, pogubiliśmy drogę a gdy ja znaleźliśmy to okazało się, że ktoś zwinął asaflt. Kilka kilometrów jazdy po budowlanym podłożu i gdy w końcu zjechaliśmy w prawo M zakomunikował, że ma nieszczelność w tylniej oponie. Klnął pod nosem zmieniając dętę, ja stałem zrelaksowany myśląc, że mógł podnieść swoje d..o gdy zjeżdżaliśmy po wertepach. W końcu po napompowaniu jego koła siadłem na limóna i osłupiony zauważyłem, że powietrze zaczyna schodzić także i u mnie. Ja też mogłem podnieść bardziej swoje d..o. Piękny początek. Znalazłem dziurkę, zakleiłem ale coś nie dało się wdmuchać więcej niż 3.4 Bara..Przejechałem kilka km i w końcu wymieniłem dętkę na decathlonową...gruba i chińska ale trzymała 6Barów aż do końca.

Potem mniej lub bardziej znanymi odcinkami dojechaliśmy do stacji 10min przed odjazdem i wpakowaliśmy się do pociągu.


rano na peronie


pociąg w rozkładzie bez przewozu rowerów. W realu miał aż dwa specjalne przedziały.


M kończy wymianę dętki. Ja jeszcze nie wiem, że czeka mnie to samo.


Potem szło już jak z górki


Widok z tamy


Limón i barierka...


W tą drogę poprowadziła nas nawigacja ifona od M.


Mimo, że asfalt się skończył, pani z nawigacji dalej swoje...


Jako, że nie mieliśmy już tolerancji na panę (ani dodatkowej zapasowej dętki) to zawróciliśmy.


A dalej już szeroka droga..


i nawet ładny podjazd (nie widać? aparat wypłaszcza zdjęcia)


czekanie na powrotny pociąg


i rzut obiektywem na kokpit kierowniczy


powrót do cywilizacji


i małe płukanko..

Komentarze (2)

okolice Katowic oczywiście ;-)

prinx 20:29 sobota, 17 sierpnia 2013

Ładnie, co to za okolice?

silvian 08:34 sobota, 17 sierpnia 2013
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!