Kierunek : poszukiwanie urny wyborczej, bo dziś mialy wybory. Trochę się bałem, że skończy mi się picie a wszystko będzie zamkniete bo niedziela. Niepotrzebnie. Sklepiki otwarte. Wchodzę do jednego (oczywiście w maseczce) a tam leci msza z radia. Kolo, zamiast w kosciele, stoi za ladą. "Moze pan poslucha ze mna mszy? O ile pan wierzacy....no i praktykujacy" zagadał. Hehe.. rozbawil mnie.
Rano słonecznie więc zmusiłem się do wyjścia. Słabo to szło...i słabawo jakoś. Od Bożego Narodzenia nie zaznałem długiego wybiegania więc mam za swoje.
Potem natrafiłem na biegacza, biegaczkę w samej koszulce na ramiączkach (ja w czapce zimowej, rękawiczkach i 3ch warstwach) a zaraz na kolejnego biegacza, ktorym okazał się moj tato.. Nie można już nawet pobiegać w lesie by nie trafić na kogoś z rodziny.
...co objawia się, że bardziej się człowiek boi, że telefon mu się rozładuje i nie zarejestruje całej trasy w stravie niż to że go coś boli albo nie dobiegnie. Tak czy owak. Podkusiło mnie by pstryknąć podczas biegania piękne panoramki aplikacją google camera...i po dotarciu do domu okazało się, że przy takiej pierwszej próbie strava przestała rejestrować. No i d..a :-( Nie zarejestrował mi jakieś 17-19km biegu dzisiaj..a walnąłem całą długą wersję "najlepszej biegowej". Zamiast cieszyć się biegiem i widokami to wkurzam się od powrotu, że nie mam tego w rekordzie...Chory jestem...przez strave. Mam za to panoramki:
a potem taką
i piwko na półmetku
na MTS December mam 80km..miałbym 97 :-/..kurde..Co za pech...
Rise&shine. Rano z R na basen. Dzisiaj tylko godzinkę...bo o 11 start w biegu citytrail. Ludzie (w tym ja) oszaleli. W grudniu na linii startu stawiło się 507 osób..czyli więcej niż w listopadzie.
Lepiej było ze startem bo podzielili na dwie grupy - tych co biegną poniżej 25min i tych co wolniej. Wczoraj pobiegałem, rano popływalem więc ochota do biegu była słaba. Forma też. Ale jak dano start to wyrwałem do przodu. Biegło się dobrze. Na ostatnim kilometrze zaliczyłem glebę. Po scieżkach w grupie źle się biegnie. Nie zauważyłem jakiegoś korzenia , pstryk i fikołek na bok. Przeturlałem się, że zaraz na nogi stanąłem. Ale prędkośc wytraciłem i nie było żadnych rekordów. Dziura w gaciach i otarte, obite kolanko.
Kawa po powrocie
Wyszło, że prawie przebiegłem w tym tygodniu prawie 40km. Zostało jeszcze 160..:-/
Do plecaka wrzucilem lumixa i wyszedlem..lub raczej wytruchtalem na sesje. Klimat biegów jesienno zimowych jest niepowtarzalny...a dzisiaj postanowiłem poprobować go utrwalić na zdjęciach.
Od 16 chodzę po domu w czapce, odkręcam kaloryfery na maksa i ciężko się dogrzać. Pierwszy mróz. Bo matołek mądra głowa se pojechał, na rowerze..do Mikołowa... po rannym basenie...
Fajnie bo błota nie było - ziemia zmarznięta...ale powrót na oparach i mocno przewiany. bo niby tylko -2C ale mocno przewiewnie. Się wypadło z wprawy...Po drodze jeszcze wszedłem taki w kasku na wybory.
Se pobiegałem. Bałem się dalej jakoś bo zimno i wolałem nie oddalać się od domu. Trochę nie za fajnie bo dużo asfaltów..ale nawet wskoczyłem na 3cie miejsce na jednym odcinku specjalnym stravy. Już mnie korci by podkręcić next time i wskoczyć na drugie.
.
MTB Trophy finisher 2011, 2012
Głupek Roku 2011 (biegłem 8km ze skręconą nogą..bieg ukończyłem..medal dostałem..tytuł przyznał mi dużurny lekarz w szpitalu)
Ironman 70.3 Austria 2013 finisher
Borówno Triathlon HIM 2013 finisher
...and on the road to ....hmm..chyba w końcu dobry czas by wyleczyć kontuzje
Po rocznej przerwie we wpisach znowu jestem.