Ponad 190 powodów do śmiechu
Po powrocie z trophy dowiedziałem się w pracy, że jeden ze współpracowników uważnie śledził moje wyniki i w fakcie ukończenia przeze mnie wyścigu doszukał się rzeczy, z których można zrobić ze mnie pośmiewisko.
Niestety nie dlatego, że na wyścig pojechałem mimo zerwanego wiązadła stawu obojczykowo-barkowego, biorąc 2x dziennie iburion 0.6 (jeden to potrójna dawna ibupromu max)by jakoś wytrzymać i przyklejając ramię do obojczyka plastrami. Nie dlatego, że ukończyłem go mimo słabego przygotowania (przejechania tylko 1500km). Nie dlatego, że go ukończyłem w limicie mimo problemów sprzętowych, paru gleb i złapanych gum. Nie dlatego, że pojechałem sobie prywatnie, za swoje pieniądze bo nie należę do żadnej drużyny mając za cel po prostu ukończenie.
Bardzo śmieszne jest jednak to, że czas ukończenia miałem gorszy od koleżanki celebrytki na J. Na tyle jest to śmieszne, że gość ten (który w przeciwieństwie do mnie notabene jest członkiem firmowej drużyny MTB) nie przyjdzie i nie powie w cztery oczy "uważam że jesteś cienki" tylko czeka aż będzie odpowiednia grupa osób przy której fajnie jest spróbować się ponabijać.
Ironiczne jest, że osoba ta startuje wyłącznie w cyklu Mazovii MTB na dystansie mega. Ale nie jeździ na maraton gdy w niedzielę zapowiadają deszcze i zakłada opony na błoto, gdy pokropi 10 dni przed maratonem (serio). Nigdy nie jeździła na rowerze górach a na jurze ma problemy z wjechaniem przez wiadukt w Rzędkowicach. Na korytarzu często słychać jego poważne dyskusje na temat modyfikacji jego sprzętu MTB by mógł osiągać to coraz lepsze wyniki.
No cóż...Po tygodniu grające radyjko nie wyłączyło się. Wkurzyłem się..Pewne granice zostały przekroczone.
Stań bohaterze ze mną na starcie to rozstrzygniemy raz na zawsze kto z nas jest tak naprawdę d..ą.
p.s.
wczoraj na biegu byłem 190+/800 i wyprzedziło mnie parę dziewczyn. Pewnie, któraś była znana. Pośmiejmy się. Ponad 190 nowych powodów do śmiechu