Zimno i mokro 3
Niedziela, 15 kwietnia 2012
· Komentarze(1)
Dzisaij dla odmiany od rana pada. I to dość średnio mocno. Na tyle, by skutecznie uprzykrzyc jazdę rowerem czy bieganie. Około 10C. Tyle, że na dzisiaj mam zaplanowany odpoczynek i naukę. Po południu w planie jest też basen. Przed basenem cappucino w cukierni Piggio i typowa bergamaska pomarańczowa babeczka. W cukierni z 10 osób obsługi i z 5 klientów...ale nikt nie podszedł przyjąć zamówienie. Dopiero jak podszedłem do kasy to pan zrobił wielkie oczy i powiedział "Nieee...taka pani do pana przyjdzie. O właśnie ta..." i tu wskazał na przefarbowaną na blond dziewuszkę z raczej mało inteligentym wyrazem twarzy. Cali Włosi.
Widok z mojego okna.
W drodze na basen zaszedłem do agencji informacji turystycznej. Kiedyś, tzn. Dziesięć lat temu nalepiali na szybę wydrukowaną prognozę pogody. Obecnie tego nie robią...ale o dziwo agencja była otwarta dzisiaj mimo, że niedziela. Pani westchnęła i wstała od komputera. Gdy powiedziałem, że chciałem się dowiedzieć na temat prognozy pogody na najbliższe dni pani odparła, że trzeba zadzwonić na pogodynkę. "Nie ma pan komórki?" Heh...dobre. Gdy podziękowałem i z uśmiechem pod nosem wychodziłem, pani jeszcze powiedziała, że pamięta z telewizji, że sytuacja meteorologiczna jest raczej stabilna. Rozśmieszyła mnie już do reszty. Cali Włosi.
Na basenie było fajnie. Macho, który pływał na torze obok kraulem trochę wyglądał jakby poirytowany gdy spokojnymi ruchami, z częstotliwością dwa razy mniejsza dopływałem pierwszy do bandy. Gdy odpływałem to miałem wrażenie, że zatrzymywał się i przypatrywał się co to jestem za jeden.
Aha. Przed wejściem do szatni zabawny napis "Absolutnie zabronione kręcenie się po szatni na golasa" He he..Cali Włosi.
Mialem jeść dzisiaj ugotowane własnymi siłami spaghetti ale lenistwo wzięło górę...i kolejny dzień głównym posiłkeim była pizza na wynos. Bardzo mi to zresztą odpowiada. W pizzeri z pizzami na wynos spotkałem Massima. Pracował i chyba dalej pracuje jako elektryk - ale znany był w środowisku jako zapalony kolarz, zresztą podobnie jak jego młodszy brat. Tak zagadałem czy jeździ jeszcze i gdy powiedział, że teraz raczej tylko MTB to opowiedziałem mu o MTB Trophy. I mimo, że przyznałęm, że byłem prawie ostatni z tych co ukończyli wyścig, ku mojemu zdziwieniu, Massimo wyraził uznanie.
No i tak.
p.s.
Prognoza na jutro - ulewa do popołudnia...potem możliwe przejaśnienia. I tym optymistycznym akcentem zbieram się powoli do odpoczynnku nocnego. Przed południem jak nie będą żaby z nieba lecieć to pójdę pobiegać na godzinę. Potem po południu planuję jakieś 30km kółeczko z podjazdami. Na wtorek rano długi rower i wieczorem basen. Zobaczymy czy uda się to zrealizować.
p.s.2. Sama z siebie wypadła od ściany rura wentylacyjna z kozy. Była nieźle nagrzana ale szybko złapałem przez ręcznik i zdołałem ją spowrotem do tej dziury w ścianie wetknąć. No cóż. Włoska robota ;-)
Widok z mojego okna.
W drodze na basen zaszedłem do agencji informacji turystycznej. Kiedyś, tzn. Dziesięć lat temu nalepiali na szybę wydrukowaną prognozę pogody. Obecnie tego nie robią...ale o dziwo agencja była otwarta dzisiaj mimo, że niedziela. Pani westchnęła i wstała od komputera. Gdy powiedziałem, że chciałem się dowiedzieć na temat prognozy pogody na najbliższe dni pani odparła, że trzeba zadzwonić na pogodynkę. "Nie ma pan komórki?" Heh...dobre. Gdy podziękowałem i z uśmiechem pod nosem wychodziłem, pani jeszcze powiedziała, że pamięta z telewizji, że sytuacja meteorologiczna jest raczej stabilna. Rozśmieszyła mnie już do reszty. Cali Włosi.
Na basenie było fajnie. Macho, który pływał na torze obok kraulem trochę wyglądał jakby poirytowany gdy spokojnymi ruchami, z częstotliwością dwa razy mniejsza dopływałem pierwszy do bandy. Gdy odpływałem to miałem wrażenie, że zatrzymywał się i przypatrywał się co to jestem za jeden.
Aha. Przed wejściem do szatni zabawny napis "Absolutnie zabronione kręcenie się po szatni na golasa" He he..Cali Włosi.
Mialem jeść dzisiaj ugotowane własnymi siłami spaghetti ale lenistwo wzięło górę...i kolejny dzień głównym posiłkeim była pizza na wynos. Bardzo mi to zresztą odpowiada. W pizzeri z pizzami na wynos spotkałem Massima. Pracował i chyba dalej pracuje jako elektryk - ale znany był w środowisku jako zapalony kolarz, zresztą podobnie jak jego młodszy brat. Tak zagadałem czy jeździ jeszcze i gdy powiedział, że teraz raczej tylko MTB to opowiedziałem mu o MTB Trophy. I mimo, że przyznałęm, że byłem prawie ostatni z tych co ukończyli wyścig, ku mojemu zdziwieniu, Massimo wyraził uznanie.
No i tak.
p.s.
Prognoza na jutro - ulewa do popołudnia...potem możliwe przejaśnienia. I tym optymistycznym akcentem zbieram się powoli do odpoczynnku nocnego. Przed południem jak nie będą żaby z nieba lecieć to pójdę pobiegać na godzinę. Potem po południu planuję jakieś 30km kółeczko z podjazdami. Na wtorek rano długi rower i wieczorem basen. Zobaczymy czy uda się to zrealizować.
p.s.2. Sama z siebie wypadła od ściany rura wentylacyjna z kozy. Była nieźle nagrzana ale szybko złapałem przez ręcznik i zdołałem ją spowrotem do tej dziury w ścianie wetknąć. No cóż. Włoska robota ;-)