Zły i dobry lekarz
Poniedziałek, 12 marca 2012
· Komentarze(0)
Rano zadzwoniłem do przychodni sportowej. Jako że wyjątkowo znalazło się miejsce na 19 do lekarza - zapytałem czy powinienem zrobić wcześniej badania USG. "Wie pan, jedni robią a inni nie. Czasem lekarz odsyła na badanie a czasem nie ma potrzeby." Krótka chwila zastanowienia, przeliczenie kosztów i priorytetów i zapisałem się na badanie na 18.30 a na 19.00 do lekarza.
Ta pierwsza wizyta to był strzał w dziesiątkę. Nie spodziewałem się, że można wykonać tak szczegółowe badania łydki. Praktycznie sprawdzone zostały wszystkie ścięgna i ścięgniętka, mięśnie i pasmyki mięśni, żyły i wszystko co sie dało. W sumie dla porównania i lewa i prawa noga. Zniszczeń nie znaleziono. Pani bardzo miła, rzeczowa i precyzyjna.
Ta druga wizyta to porażka. Drzwi otworzył niechlujny grubas z wystającą koszulą ze spodni i zaczął do nas coś mówić czy mamy zdjęcie rentgena. Niewiadomo o co chodziło. W końcu gdy wszedłem i zacząłem opowiadać, że od 6 miesięcy przygotowuję się do półmaratonu, przerwał mi w pół słowa i powiedział "w tym roku to się już pan nie załapie". Kur..a. Mówię więc grubasowi, że byłem przed chwilą na badaniach i nic nie wykazano. Wziął kartkę, poczytał i powiedział "no tak. Z chirugicznego i medycznego punktu widzenia nic panu nie jest. Ale raczej maratonu pan nie skończy" Kur..a! Jak kur.a w przychodni sportowej można być tak na "NIE"??? W końcu zacząłem się dopytywać co może być, co się stanie jak wystartuję i zacznie boleć a nie przestanę...no i jakoś w końcu zaczęło iść lepiej.
Otóż wystartować mogę ale mam zejść z trasy po wystąpieniu bólu by nie doprowadzić do zerwania mięśni. Trochę lepiej. Teraz mam masować, magnezować, rozgrzewać i nie przeciążać.
p.s.
Jakby ktoś potrzebował nazwisko lekarza do którego lepiej nie chodzić to się polecam.
Aha. Zapomniałem dopisać, że na koniec wieczoru załapałem się na małe 30 minutowe pływanko. Jakoś pomaga. Będę chodził codziennie jak się da.
Ta pierwsza wizyta to był strzał w dziesiątkę. Nie spodziewałem się, że można wykonać tak szczegółowe badania łydki. Praktycznie sprawdzone zostały wszystkie ścięgna i ścięgniętka, mięśnie i pasmyki mięśni, żyły i wszystko co sie dało. W sumie dla porównania i lewa i prawa noga. Zniszczeń nie znaleziono. Pani bardzo miła, rzeczowa i precyzyjna.
Ta druga wizyta to porażka. Drzwi otworzył niechlujny grubas z wystającą koszulą ze spodni i zaczął do nas coś mówić czy mamy zdjęcie rentgena. Niewiadomo o co chodziło. W końcu gdy wszedłem i zacząłem opowiadać, że od 6 miesięcy przygotowuję się do półmaratonu, przerwał mi w pół słowa i powiedział "w tym roku to się już pan nie załapie". Kur..a. Mówię więc grubasowi, że byłem przed chwilą na badaniach i nic nie wykazano. Wziął kartkę, poczytał i powiedział "no tak. Z chirugicznego i medycznego punktu widzenia nic panu nie jest. Ale raczej maratonu pan nie skończy" Kur..a! Jak kur.a w przychodni sportowej można być tak na "NIE"??? W końcu zacząłem się dopytywać co może być, co się stanie jak wystartuję i zacznie boleć a nie przestanę...no i jakoś w końcu zaczęło iść lepiej.
Otóż wystartować mogę ale mam zejść z trasy po wystąpieniu bólu by nie doprowadzić do zerwania mięśni. Trochę lepiej. Teraz mam masować, magnezować, rozgrzewać i nie przeciążać.
p.s.
Jakby ktoś potrzebował nazwisko lekarza do którego lepiej nie chodzić to się polecam.
Aha. Zapomniałem dopisać, że na koniec wieczoru załapałem się na małe 30 minutowe pływanko. Jakoś pomaga. Będę chodził codziennie jak się da.