Bez kleju
Sobota, 26 marca 2011
· Komentarze(0)
Plany były wielkie a wyszło średnio.
Najpierw błoto i śnieg:
Potem zaczęła się woda:
Potem blondyna która tak grzała, że nie moglem jej wyprzedzić:
No i seria awarii na 10 km...najpierw problem z siodełkiem. Gdy w końcu po drugim pitstopie uporałem się z przeskakującym zaciskiem (odwrócilem zacisk) to ruszając zauważyłem że mam z tyłu kapcia :-(
Znalazlem dziurę i jej przyczynę:
Ale nie mogłem wycisnąć kleju z tubki....po prostu wysechł od ostatniej inspekcji (3 tygodnie temu). Miałem oczywiście zapasową dętkę ale w takich warunkach nie ryzykowałbym wypuszczania się dalej - raczej w rachubę wchodził powrót do domu.
Ale po wyczyszczeniu dętki papierem ściernym przycisnąłem do niej łatkę, docisnąłem palcem i włożyłem w oponę. Ciekawy eksperymentu czy sama łatka bez kleju zawulkanizuje dzirę dopompowalem ile sił. No i udało się. Trzyma powietrze do teraz. Dzięki temu zrobiłem jeszcze parędziesiąt km.
No i zaliczyłem jeden interwał z psią sztafetą (jak jeden się zmęczył to drugi go zostąpił).
No i tak
Najpierw błoto i śnieg:
Potem zaczęła się woda:
Potem blondyna która tak grzała, że nie moglem jej wyprzedzić:
No i seria awarii na 10 km...najpierw problem z siodełkiem. Gdy w końcu po drugim pitstopie uporałem się z przeskakującym zaciskiem (odwrócilem zacisk) to ruszając zauważyłem że mam z tyłu kapcia :-(
Znalazlem dziurę i jej przyczynę:
Ale nie mogłem wycisnąć kleju z tubki....po prostu wysechł od ostatniej inspekcji (3 tygodnie temu). Miałem oczywiście zapasową dętkę ale w takich warunkach nie ryzykowałbym wypuszczania się dalej - raczej w rachubę wchodził powrót do domu.
Ale po wyczyszczeniu dętki papierem ściernym przycisnąłem do niej łatkę, docisnąłem palcem i włożyłem w oponę. Ciekawy eksperymentu czy sama łatka bez kleju zawulkanizuje dzirę dopompowalem ile sił. No i udało się. Trzyma powietrze do teraz. Dzięki temu zrobiłem jeszcze parędziesiąt km.
No i zaliczyłem jeden interwał z psią sztafetą (jak jeden się zmęczył to drugi go zostąpił).
No i tak