Wyhudlaj svego Kozla (part 2)
Czwartek, 27 stycznia 2011
· Komentarze(0)
Rano z ręczniczkiem i butelką wody stawiłem się na portierni po klucz do hotelowego centrum spa. Potem po ciemku brnąłem przez labirynty szatni, łazienek by w końcu stanąć twarzą w twarz z bieżnią. Trochę się obawiałem jak to będzie bo nigdy na takowej nie biegałem a z opowieści różne rzeczy słyszalem.
Ale nie było źle. Najpierw wolno, potem trochę szybciej i tak przez 40 minut oglądając sobie CNN. Główne wrażenia to takie, że biegając w pomieszczeniu jest duszno. Drugie to takie, że czas jakoś szybko leci.
Tak czy owak to się nie zapomniałem i uniknąłem tej wątpliwej przyjemności zjechania po taśmie na posadzkę.
W końcu też załadowałem na flikra fotki z wczoraj, w tym pierwszą stronę hotelowego menu - czyli stawki za zniszczenia w pokoju :-)
Kilka wieczornych (niestety telefon nie nadaje się do robienia fotek przy slabym świetle):
No i tytularny Jelkopovnicki Kozel:
I fotka pstryknięta dzisiaj rano podczas czekania na taksowkę:
No i tak..
+ wieczorem znowu bieganie (50min) by choć trochę spalić dwa piwa, knedliczki z kaczką, pięć batonów musli, deli, lentilki i miśki haribo.
Ale być w Czechach i nie wypić piwa i nie zjeść kndedlików, batona deli i lentilek to jak nie być.
No ano.
Ale nie było źle. Najpierw wolno, potem trochę szybciej i tak przez 40 minut oglądając sobie CNN. Główne wrażenia to takie, że biegając w pomieszczeniu jest duszno. Drugie to takie, że czas jakoś szybko leci.
Tak czy owak to się nie zapomniałem i uniknąłem tej wątpliwej przyjemności zjechania po taśmie na posadzkę.
W końcu też załadowałem na flikra fotki z wczoraj, w tym pierwszą stronę hotelowego menu - czyli stawki za zniszczenia w pokoju :-)
Kilka wieczornych (niestety telefon nie nadaje się do robienia fotek przy slabym świetle):
No i tytularny Jelkopovnicki Kozel:
I fotka pstryknięta dzisiaj rano podczas czekania na taksowkę:
No i tak..
+ wieczorem znowu bieganie (50min) by choć trochę spalić dwa piwa, knedliczki z kaczką, pięć batonów musli, deli, lentilki i miśki haribo.
Ale być w Czechach i nie wypić piwa i nie zjeść kndedlików, batona deli i lentilek to jak nie być.
No ano.