Tradycyjnie
Już prawie mogę nazwać to tradycją, że pierwszego dnia świąt, rano daję czadu na Szyndzielnię i Klimczok. Dzisiaj z małym poślizgiem - niedzielne mission niewyspanie 2 tak mnie wybiło z rytmu, że dopiero wczoraj jako tako zacząłem dochodzić do siebie. Wiec dzisiaj wyjazd nastąpił dopiero ok 8 rano. Tradycyjnie pusto na drogach. Tradycyjnie pusto na podejsciu. Tradycyjnie rosnąca frekwencja podczas schodzenia.
No i wiało dzisiaj mocno. Tak patrzyłem przez okno na uginające się pod wpływem wiatru świerki...i nie wyglądało to bezpiecznie. Fotek nie było czasu robić bo śpieszyć się trzeba było na obiad.
No i tak.