Zimno i mokro 1

Piątek, 13 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Rano bieg w stronę Taleggio. Droga wchodząca w wąską skalistą dolinę jest lekko nachylona pod górę. Oj biegło się ciężko. Z powrotem już leciutko. W dolinie jeszcze nie widać zieleni. Po skałach sączy się woda, która w dole formuje się w rwące strumienie a na dole w porywistą rzekę.



Potem wyjazd do San Pellegrino. Samochód postawiłem na swoim starym miejscu. Na każdym kroku się coś przypomina ale głównie uderzają wspomnienia zupełnie innego świata.


No nic. Po powrocie wyprawa po drzewo. Z instrukcji Alberto nie zrozumiałem czy dom, w którym mieszka gość handlujący drzewem mieszka za czy na przeciwko baru. Mimo, że słowo "davanti" dosłownie znaczy "za" to jakoś przed oczami miałem dom na przeciw. No nic. Wszedłem do baru, zapytałem a pani za lady wskazała dom na przeciwko. A więc jednak.

Zadzwoniłem i przez balkon wyjrzała starsza pani. "Ja po drzewo". Pani zeszła i na mój widok pokrzywiła się. "Pan jest z Mediolanu?" zapytała. No nic. Jak powiedziałem, że jestem z Polski i nie mieszkam w Mediolanie to pani nie mogła wyjść ze zdziwienia. A jak jeszcze dalej powiedziałem, że tutaj kiedyś pracowałem to nagle się okazało, że ona mnie kojarzy, bo jej córka pracowała wtedy w zakładowej kuchni i mówiła jej o Polaku, który pracował. No i tak. Świat jest mały.



W końcu wziąłem się za składanie roweru. Wyniosłem wszystko na zewnątrz no i na złość zaczęło padać. Najpierw słabo a potem mocniej.

Po 19tej mimo, że padało wskoczyłem na rower. Powoli zaczynało się ściemniać ale radocha wskoczenia na trasę, którą jeździłem 10 lat temu była ogromna. Włączyłem tylną lampkę (tylko taką zresztą posiadałem) i przejechałem dolinę aż do znaku miejscowości Taleggio. Nie jest tragicznie z formą. Między skałami jechałem jakieś 15-17km/h co jest ok 4-5km/h mniej niż kiedyś. Ale i tak nieźle. Potem nawrócilem. Założyłem dodatkowo kamizelkę deszczową i pomknąłem w dół. W tym momencie nie potrafilem przypomnieć sobie czegoś co sprawiało by mi więcej przyjemności.



Przemoczony ale zadowolony dojechałem po ciemku do domu i teraz siedzę przy rozpalonej kozie próbując sie dosuszyc.

No i tak.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!